sobota, 8 czerwca 2013

"Nie mam zielonego pojęcia o kim mówisz"

-Mama? A co Ty tu robisz?- spytał zaskoczony Robert.
-To już nawet nie mogę odwiedzić własnego synka?-
-No oczywiście, że możesz...- burknął zakłopotany.
-A nie przedstawisz mnie swojej... Koleżance?-
-A tak... Mamo to jest Jula-
-Dzień dobry- odparłam nieśmiało. Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym wskazała na swoje bagaże dając Robertowi do zrozumienia, że ma je zanieść do pokoju.
-Czy Twoja koleżanka zostaje na obiedzie?- spytała Roberta nakrywając do stołu. Nie zdążyłam nawet zareagować, a Robert już kiwnął twierdząco głową.
-Na jak długo przyjechałaś?- przerwał niezręczną cieszę Lewy.
-Na kilka dni, nawet mnie nie zauważysz- na jej twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech- Rozmawiałam z Anią- spojrzeliśmy się z Robertem na siebie.
-No i co z tego?-
-Powinieneś się ustatkować, a Ania jest idealną kobietą-
-Po pierwsze mam jeszcze czas na założenie rodziny, a po drugie znalazłem kogoś bardziej odpowiedniego- wlepił we mnie te swoje oczka.
-Tak? Kogo?- spytała.
-Julię- teraz to ja uśmiechnęłam się pod nosem. W tym momencie 'mamusia' dała upust swoim emocjom.
-Przecież to jest jeszcze dziecko! No i te tatuaże... To niedorzeczne!- żebyście widzieli jak się uniosła.
-Mamo...-
-No i te kolczyki... Jest jeszcze tak bardzo niedojrzała-
-To może ja już pójdę...- nie chcę przebywać w towarzystwie kobiety, która mnie obraża, a nie będę się z nią kłócić. W końcu to mama Roberta.
-Nie-Robert wstał od stołu- To Ty wyjdziesz- wskazał na mamę. Jeszcze nigdy (no poza tą historią z bójką) nie widziałam go tak wkurzonego.
-Synku, chcesz psuć naszą relację przez... Takie coś?- wskazała na mnie.
-Nie masz prawa jej obrażać! Kocham ją i ona tu zostanie, a jeśli Tobie to nie pasuje to droga wolna!-
-Robert, to Twoja mama- rozumiem, że jest wkurzony, ale powinien jej okazać szacunek.
-Widzę, że ona już Ci całkowicie namieszała w głowie. W takim razie biorę swoje rzeczy i wracam do Polski-
-Tak będzie najlepiej- podsumował.
   Piętnaście minut później po kobiecie nie było śladu. Głupio mi, bo myślę że to moja wina. Nie chciałam ich skłócić, właściwie to ona zaczęła, a ja się nawet nie odzywałam.
-Może nie powinniśmy się spotykać? Nie chcę, żeby to wpłynęło na Twoje relacje z mamą-
-Błagam Cię, dla niej ideałem kobiety jest Ania. Od początku ją chwaliła jaka to ona perfekcyjna, jak to umie o mnie zadbać. Czułem się tak, jakby to ona była jej dzieckiem. Zresztą cały ten związek z Anką był na siłę. Na początku było fajnie, wiesz 'zakochani gówniarze', ale potem po prostu się do siebie przyzwyczailiśmy no i jakoś się to ciągnęło przez te lata. Teraz wiem, że to była strata czasu i że ideałem kobiety jest ktoś inny- uniosłam lekko brwi -Dodam, że strasznie lubi tatuaże, ma brata z którym często nie potrafi się dogadać, lubi niszczyć samochody, po prostu uwielbia wpadać w tarapaty i jest przeurocza-
-Nie mam zielonego pojęcia o kim mówisz-
*
Rok później
   To już dzisiaj! Borussia gra w finale Ligi Mistrzów, już po raz drugi z rzędu. Może tym razem się uda? Właśnie jestem w drodze na stadion, w tym roku grają na stadionie BVB, więc mogę spokojnie wyjechać dwie godziny przed rozpoczęciem meczu, a nie dwa dni. 
*Kuba*
   Nie wytrzymuje już! Zaraz wychodzimy na rozgrzewkę, ale najchętniej już byśmy zaczęli grać. 
-Nie no, już nie daję rady- powtarzał w kółko Reus. Zaczynał już nas tym denerwować. 
-A ty Robercik co się nie odzywasz?- spytał go Piszczu. Lewy nigdy nie siedzi tak spokojny, a od czasu kiedy spotyka się z Julą gada jeszcze więcej.
-Mam zamiar się jej oświadczyć- odpowiedział lekko zawstydzony.
-No tego się nie spodziewałem! Gratuluje! Brawo Robert!- zaczęła wykrzykiwać cała drużyna.
-A mnie nie spytałeś o jej rękę- burknąłem.
-Masz coś przeciwko?- spytał przerażony.
-Wiadomo, że nie kretynie- taki duży, a tak łatwo można go przestraszyć. No nic, trzeba wychodzić. Wzięliśmy piłki i ruszyliśmy na rozgrzewkę.
-Kuba pozwól na chwilę- zaczepił mnie na korytarzu trener. 
-Coś się stało? Ma trener nie ciekawą minę-
-Ehh... westchnął i wziął wdech -Nie powinienem mówić tego teraz, ale powinieneś o tym wiedzieć- nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi.
-Trener wali prosto z mostu-
-Twoja siostra... Ona...-
-Co z nią?!-
-Ona jest w szpitalu, ale lekarze mówią, że jej stan jest stabilny- jak... To niemożliwe... Schowałem twarz w dłoniach i kucnąłem przy ścianie.
-Czy ja... Czy mogę do niej jechać? Ja wiem, że jest mecz... Ale to moja siostra-
-Oczywiście, biegnij do szatni, a ja idę do Roberta- 
-Nie! Niech mu trener nie mówi, on musi zagrać- 
-Powinien wiedzieć, w końcu dla niego jest to również bliska osoba-
-Ona z tego wyjdzie, więc Robert spotka się z nią po meczu. Ja muszę być z nią-
-Dobra, leć!-
*
Sporo namieszałam :D Chcę tylko poinformować i przeprosić. Po pierwsze: przepraszam, że miałam taką długą przerwę, ale brak mi weny. Po drugie: planowałam 20 rozdziałów, ale powiem szczerze- nie mam pomysłu na tego bloga, dlatego już nie długo go zakończę. Na pewno powstanie coś nowego :)