piątek, 29 marca 2013

"Wcale tego nie robisz!"

-Mogę wejść?-
-Jasne- odparł lekko zmieszany Marco i wpuścił mnie do środka -Właściwie co tu robisz? Coś się stało?-
-Wiedziałeś, że Robert ma narzeczoną?- Marco wbił wzrok w podłogę, co było jednoznaczną odpowiedzią -Czemu nikt mi nie powiedział?-
-Wyglądaliście na szczęśliwych i nikt nie chciał tego psuć-
-Słucham? 'Wyglądaliśmy na szczęśliwych'? To ma być wyjaśnienie?-
-Po prostu myśleliśmy, że Robert rozstał się z Anią-
-Dobra, nieważne. Ogólnie mam prośbę. Mogę zostać jedną noc? Jutro postaram się coś dla siebie ogarnąć-
-A nie możesz po prostu pójść do Kuby?- spytał lekko zakłopotany Marco.
-Dobra, nieważne. Dam sobie radę- wzięłam walizkę i poszłam do drzwi.
-Nie no, daj spokój- chłopak chwycił mnie za rękę -Zostań jak długo będziesz potrzebować- uśmiechnął się , a ja poczułam... Ulgę? Nie muszę martwić się o nocleg, na razie. Marco zaprowadził mnie do jednego z pokoi na piętrze -Może być?- spytał, kiedy weszłam do pomieszczenia. Oniemiałam z wrażenia. Po pierwsze pokój jest ogromny! Gdyby wynieść z niego meble, Marco mógłby tu urządzać mini meczyki. Po drugie Marco ma gust. Pokój jest urządzony klasycznie, ale z pomysłem.
-Jest mega, dziękuję- przytuliłam chłopaka. Gdyby nie on, pewnie włóczyłabym się gdzieś po mieście, zastanawiając się, na której ławce będzie mi spać najwygodniej.
-Nie ma sprawy. Zaraz będzie gotowy obiad, także...-
-Może Ci pomogę?- sama sobie się dziwie, że z własnej woli zaoferowałam pomoc. Marco uśmiechnął się (ma taki cudowny uśmiech) i zeszliśmy na dół.
*
-Na prawdę gotujesz genialnie!- próbowałam przekonać Marco o jego talencie.
-Przestań, bo mnie zawstydzasz- rzeczywiście, chłopak trochę się zarumienił, ale to tylko dodaje mu uroku.
-Czekaj, jak to się nazywało?- 
-Faworki z kurczaka- 
-Sam wymyśliłeś tą nazwę?- kiwnął twierdząco głową -Pomysłowe- dla ścisłości: właśnie zjedliśmy przepyszny obiad, a teraz siedzimy na kanapie i pijemy... Wodę z cytryną. 
-Tylko się nie denerwuj- zaczął, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem -Na ile planujesz zostać?- odstawiłam szklankę na stół. 
-No nie wiem, jak mi się uda to już jutro może mnie tu nie być- 
-Czemu tak szybko?- wykrzyknął Marco. Lekko mnie to zdziwiło, a on znowu się zarumienił -To znaczy... Nie przeszkadzasz mi...No i w sumie siedzę tu sam każdego dnia... Towarzystwo zawsze się przyda- kąciki jego ust lekko się uniosły.
-Nie chce się narzucać, więc- 
-Wcale tego nie robisz!- znowu krzyknął. 
-Dobrze, zostanę dłużej. Okej?- Marco uśmiechnął się od ucha do ucha i wziął łyka wody. 
   Przez resztę dnia dużo rozmawialiśmy. Złapałam z nim podobny kontakt, jak z Robertem... Mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończy się tak samo. W sumie to niemożliwe, Marco jest inny. Nie jest typem podrywacza, raczej skromnego chłopaka. Poza tym ostatnio (dwa miesiące temu) rozstał się z dziewczyną, więc jestem pewna, że jest sam. Zresztą, jakie to ma znaczenie? 
-Padam, idę spać- odparłam, ziewając. 
-Ja też już powoli zasypiam, a jutro jeszcze trening- powiedział Marco i przeciągnął się. 
-A, mam prośbę- spojrzał na mnie -Nie mów nic Kubie, ani nikomu gdzie jestem, okej?- kiwnął głową -Dzięki i dobranoc- 
-Dobranoc, śpij dobrze- uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki na piętrze. 
   Od dwóch godzin nie śpię. Nie chodzi o to, że mi nie wygodnie, ale po prostu nigdy nie mogę zasnąć w nowym otoczeniu. Prawdę mówiąc, trochę zgłodniałam. Ubrałam skarpetki (tak, dziwne) i najciszej jak potrafiłam zeszłam na dół. Poszłam do lodówki i zaczęłam ją przeszukiwać, w celu znalezienia mleka. 
-Też nie możesz zasnąć?- podskoczyłam ze strachu, upuszczając przy tym butelkę mleka -Boże, nie chciałem Cię przestraszyć- 
-Nic się nie stało, gdzie masz jakąś ścierkę?- spytałam rozglądając się po kuchni. W ciemnościach jednak ciężko coś znaleźć.
-Nie będziesz tego sprzątać, ja to zrobię- odparł i zapalił światło.
-Ja to rozlałam, ja to sprzątnę- kucnęłam i zaczęłam zbierać odłamki szkła.
-Następnym razem kupię mleko w kartonie- powiedział chłopak i zaczął wycierać podłogę. 
-Tak będzie lepiej- 
   Po sprzątnięciu, Marco zrobił kakao. Boże, już go uwielbiam. 
-Masz może pianki?- spytałam z nutą nieśmiałości w głosie. 
-Też uwielbiasz kakao z piankami?- spytał ze zdziwieniem i wyjął paczkę marshmallow z szafki. 
-No raczej, że tak- wzięłam garstkę i wrzuciłam do kubka. 
-Myślałem, że tylko ja... Czułem się taki wyjątkowy- posmutniał. 
-Teraz oboje jesteśmy wyjątkowi- odparłam i zaczęliśmy się śmiać. Po godzinie spędzonej na podłodze w kuchni, stałam się senna. Oparłam głowę o ramię Marco i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Czułam, że mnie niesie, ale nie miałam siły iść na nogach. Zresztą, było to bardzo przyjemne. 
   Kiedy się rano obudziłam, Marco spał koło mnie. Wygląda tak słodko... Nie ważne. Teraz trzeba mu się odwdzięczyć za wczorajszy obiad. Zeszłam na dół i przygotowałam śniadanie. Kiedy wszystko było już gotowe, wyszłam do ogrodu i zapaliłam. Usiadłam na bujanej ławeczce i tępo wgapiałam się w niebo. Z zamyśleń wyrwał mnie okrzyk zachwytu. Marco wstał. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka. 
-Może moje danie nie jest tak wykwintne jak Twoje, ale mam nadzieję, że Ci posmakuje- 
-Wszystko, co jest ugotowane przez kobietę, jest pyszne- odparł bardzo poważnie i usiadł do stołu. 
   Po śniadaniu szybko się wyszykował i pojechał na trening. 
*
   Jednak nie udało się napisać szybko nowego rozdziału :) Ten trochę krótszy, ale mam nadzieję, że i tak się podoba. 
Przy okazji zapraszam na stronę na fb:  facebook.com/NieMogePranieMam
Nie o piłkarzach, ale może znajdą się osoby, które to zaciekawi :)

wtorek, 19 marca 2013

"Zwykłą dziwką..."

   Rano obudziły mnie ciepłe, promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Pierwszy raz od dłuższego czasu na dworze nie jest ponuro. Przewróciłam się na drugi bok. Robert siedzi, oparty o poduszkę i czyta jakąś gazetę.
-Któż to się obudził?- spytał, odkładając gazetę na stolik -Jak się czujesz?-
-Bywało lepiej- również usiadłam i oparłam się o poduchę. Ciągle jestem wkurzona na Kubę, jak on mógł się tak zachować? Zwykle był normalnym, spokojnym chłopakiem, a tu nagle odwala takie coś. Wżyciu bym  się tego po nim nie spodziewała.
-Nie martw się tym wczorajszym... Zdarzeniem- objął mnie - To, że Kubie raz odwaliło nie znaczy, że masz zerwać z nim kontakt. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, więc zapomnijmy o sprawie- nie mogę pojąć, dlaczego on tak spokojnie o tym opowiada.
-Gdyby nie obecność reszty, on mógłby Ci coś zrobić, rozumiesz?-
-Ale nie zrobił, i nie zadręczaj się już tym. To nie jest Twoja wina, my nigdy się nie dogadywaliśmy- pocałował mnie we włosy -Za dwie godziny mam trening, więc może teraz zjemy wspólnie śniadanie?- uśmiechnęłam się, za co zostałam 'nagrodzona' buziakiem. Narzuciłam na siebie bluzę, leżącą na krześle i poszłam do kuchni.
-Co chcesz zjeść?- spytałam, otwierając lodówkę. Przeżyłam lekki szok, bo na półkach są jakieś szczątkowe ilości jedzenia.
-Dzisiaj ja coś przygotuję- odparł i objął mnie od tyłu.
-Chyba będziesz miał problem, bo właściwie nie ma coś jeść-
-Jeszcze się nie nauczyłaś, że potrafię czynić cuda?- spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, za co klepnęłam go w tyłek i poszłam do łazienki. Ciepły prysznic, to o czym marzyłam -Kotek, wolisz jajecznice z szynką czy bez?-
-Robert!- czemu on zawsze musi wchodzić do łazienki bez pytania?
-Mmm...- jedyne co powiedział, po czym wszedł do kabiny.
-Wiesz, że jesteś ubrany, prawda?-
-Zdaję sobie z tego sprawę- zaczął całować po szyi. Zawsze kiedy to robi, ma ochotę tylko na jedno.
-A wiesz, że masz telefon w kieszeni?-
-Kurwa!- wybuchłam śmiechem. Ze spodni wyjął zalaną komórkę, której widok wywołał rozpacz na jego twarzy -Mój ty cudowny...Przepraszam- zaczął lamentować.
-Idź rób to śniadanie- pocałowałam go w policzek i wyrzuciłam spod prysznica. Ze spuszczoną głową i z wbitym w telefon wzrokiem, wyszedł z łazienki.
   Po przepysznym śniadaniu (na prawdę mu wyszło), Robert pojechał na trening. Boję się, że Kubie coś znowu odwali. Co on mu w ogóle przeszkadza? Zwykły facet, jak każdy inny. Mam nadzieję, że nie przeze mnie, drużyna się nie rozpadnie... Czas przestać o tym myśleć. Poczekamy, zobaczymy co z tego wyniknie. Postanowiłam pójść na zakupy, żeby przestać się tym martwić. Poza tym lodówka świeci pustkami. Poszłam do pobliskiego marketu, w którym tak na prawdę można dostać wszystko. Na początku do wózka lecą podstawowe rzeczy, typu mleko, chleb, masło, jajka, płatki. Teraz już tylko przyjemności.
   Po dojściu do kasy, zauważyłam, że mam zapakowany cały wózek. Nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało. Miałam przyjść po kilka rzeczy. Ciekawe jak to doniosę do domu. No nic, na razie nie muszę się o to martwić, bo przede mną mega kolejka. Czy Ci ludzi nie mają gdzie robić zakupów? Z nudów zaczęłam przeglądać stojak z jakimiś kolorowymi gazetami plotkarskimi. Rzuciło mi się w oczy jedno nazwisko 'LEWANDOWSKI'. Od razu wzięłam gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Nagłówek 'artykułu' o Robercie brzmiał :" Czyżby Lewy rozstał się z narzeczoną?". Jaką kurwa narzeczoną?
-190 euro- powiedziała kasjerka. Oderwałam się od artykułu i podałam gazetę sprzedawczyni.
-Jeszcze to-
-195 euro- dodała po chwili. Podałam jej odliczoną kwotę i wyszłam ze sklepu. Z gazety wynikało, że Robert ma dziewczynę... Jako, że jestem mega wkurzona, wręcz wkurwiona, na Roberta, ciężar zakupów nie sprawia mi problemu. Jedyne czego teraz pragnę, to wyjaśnień Roberta na temat jego domniemanego związku z nijaką Anią. Ciekawe jak to wytłumaczy?
-Jestem- powiedział Robert. Nie chcę od razu na niego naskoczyć. Zacznę powoli...
-Jak na treningu? Kuba Cię nie zabił?- odparłam, nie ruszając się z kanapy, żeby go przywitać.
-Nie, wyjaśniliśmy sobie wszystko i chyba wszystko jest okej. Więc mamy co świętować- odpowiedział i podszedł do kanapy. Zaczął mnie całować po ramieniu, ale dzisiaj nie wszystko pójdzie po jego myśli.
-Możesz mi coś wyjaśnić?- spytałam spokojnie, ale poważnym głosem.
-Oczywiście- odparł i delikatnie zsunął mi jedno z ramiączek stanika.
-Co to kurwa ma znaczyć?- podałam mu gazetę, otwartą na stronie artykułu. Odwróciłam się do niego twarzą, jest wyraźnie zakłopotany. Nic nie mówiąc wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej moje rzeczy.
-Słuchaj, to nie tak...- zaczął się tłumaczyć.
-A jak? Jak mi wyjaśnisz fakt, że od kilku lat jesteś w stałym związku?- otarłam łzę, spływającą mi po policzku.
-Na prawdę mi na Tobie zależy, to nie tak miało być- zaczął nerwowo przeczesywać włosy.
-Zależy?- spojrzałam na niego -Ty jesteś zaręczony! Ja dla Ciebie byłam dziewczyną do towarzystwa... Zwykłą dziwką...- zapięłam walizkę i ruszyłam do wyjścia. Robert złapał mnie za rękę.
-Proszę, nie odchodź-
-Puść mnie! - wyrwałam rękę z uścisku i poszłam do drzwi.
-Wyjaśnię Ci to, ale daj mi szansę-
-Nie! Nie ma co wyjaśniać. Jesteś zwykłym dupkiem! Nie dzwoń do mnie, nie pisz i w ogóle najlepiej o mnie zapomnij- ubrałam buty i wybiegłam z domu. Nie za bardzo wiem, gdzie mam iść. Z Amandą dawno nie rozmawiałam, a do Kuby na pewno nie wrócę. Jest jeszcze jedna, ostatnia osoba, której znam adres. Długo się nie zastanawiając, poszłam do niego.
-Jula?-
*
   Prawdopodobnie następny rozdział dodam szybko, ale nie obiecuję :)

środa, 13 marca 2013

"Przepraszam, co się tam dzieje?"

   Po przepysznym obiedzie (za który Robert sporo zapłacił) pojechaliśmy do jednego ze sklepów w centrum Dortmundu. Oczywiście ja rozumiem coś innego pod pojęciem 'sukienka na wieczór'. Znalazłam sobie idealną, czarną, klasyczną sukienkę. Myślałam, że Robertowi też się spodoba, ale nie. On non stop przynosił mi jakieś seksowne komplety bielizny.
-Robert, jeśli mam poznać Twoich znajomych, to na pewno nie w tym- wytłumaczyłam, kiedy przyniósł mi kolejny strój.
-No ale później...- powiedział błagalnym głosem.
-Skupmy się na jednym, okej?- zamknęłam drzwi od przebieralni i ściągnęłam sukienkę.
-Ale może jednak- otworzył nagle drzwi -I taką Cię lubię- uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Wyjdź mi stąd!- rzuciłam w niego sukienką.
-Nie pozbędziesz się mnie tak szybko- wszedł do środka i zamknął drzwi. Zaczął obsypywać mnie pocałunkami, oparłam się o ścianę, a on zaczął się do mnie dobierać. Staraliśmy się być cicho, ale nie do końca nam to wychodziło.
-Przepraszam, co się tam dzieje?- spytała spod drzwi ekspedientka.
-Dziewczynie wcięły się włosy w zamek- odparł Robert, a ja tłumiłam w sobie śmiech -Próbuję go wyciągnąć, znaczy je wyciągnąć- już nie wytrzymywałam, do tego Robert mówił to tak poważnie, że rozbawiał mnie jeszcze bardziej.
-Ta dzisiejsza młodzież jest tak nie wychowana, że to przechodzi ludzkie pojęcie- wtrąciła się inna.
-Patrz, nazwali mnie 'młodzieżą'- wyszeptał Robert. Po chwili obie kobiety odeszły od drzwi, a my wybuchliśmy śmiechem. Wyobrażam sobie miny innych klientów w sklepie. Robert dyskretnie wyszedł z przebieralni i poszedł zapłacić za sukienkę. Szybko się ubrałam i dołączyłam do chłopaka.
-Zapraszamy ponownie- powiedziała kobieta z uśmiechem. To nie ta sama, urocza pani, która stała pod przebieralnią.
-Co Ty jeszcze kupiłeś?- spytałam, kiedy zauważyłam, że Robert niesie trzy torby. Obdarzył mnie swoim niepowtarzalnym spojrzeniem -Nie mogłeś się powstrzymać?- pokręcił przecząco głową -Skąd wiesz, że będzie to na mnie dobre? Nawet nie mierzyłam tej bielizny-
-Znam się na tym- pocałował mnie w policzek i objął w tali. Poszliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
   Wzięłam prysznic, umalowałam się, przebrałam i byłam gotowa do wyjścia.
-No w końcu- odparł z wyrzutem Robert i wstał z kanapy.
-Co 'w końcu'? Wcale nie szykowałam się tak długo-
-Jasne- objął mnie i wyprowadził na zewnątrz.
-To dokąd jedziemy?- spytałam, kiedy zamykał drzwi.
-Donikąd-
-Chyba nie za bardzo rozumiem-
-Idziemy tam- wskazał na szereg domków jednorodzinnych. Wystraszyłam się, że idziemy do Kuby, ale skręciliśmy w alejkę wcześniej. Zresztą, skąd Robert znałby Kubę? Robert nacisnął dzwonek i poprawił swoje włosy.
-No dobrze wyglądasz- westchnęłam i uśmiechnęłam się.
-Ty też skarbie- po chwili drzwi otworzył jakiś wysoki mężczyzna. Powitał nas cudownym uśmiechem.
-Siema Lewy, jednak nie przyszedłeś sam- uśmiech nie schodził z twarzy blondyna.
-Jak widać- odparł 'Lewy'(?)
-Jestem Marco, miło mi- blondyn wyciągnął do mnie rękę.
-Jula, mi również-
-Wejdźcie- w środku jest już spora grupa osób. Na razie jestem jedyną dziewczyną w tym towarzystwie, ale to dobrze.
-Mario jestem- przedstawił się jeden z grupy chłopaków, stojących przy oknie.
-Mats- powiedział kolejny, a po chwili znałam już całą grupę. Z czasem do domu Marco przychodziło coraz więcej i więcej osób. Po jakimś czasie przyszedł chłopak, który okazał się Polakiem. On również przyszedł z dziewczyną Polką.
-Jestem Łukasz, czy my się przypadkiem gdzieś nie widzieliśmy?- spytał na powitanie.
-Nie wydaje mi się- cały czas kręciłam się koło Roberta. Czułam się trochę nieswoje, szczególnie, że Łukasz wciąż się mi przyglądał. Nie wiem o co mu chodzi, na pewno nigdy wcześniej go nie widziałam.
-Masz zarąbiste tatuaże- odparł z uśmiechem z Sven.
-A dziękuję-
-Wybierasz jakoś specjalnie motyw czy jak leci?- wtrącił się Moritz.
-Jeśli coś mi się spodoba, to z reguły to tatuuję. Takie hobby-
-Fajnie, fajnie- podsumował z uśmiechem Moritz.
-Imprezę czas zacząć!- krzyknął Mario, podnosząc butelkę piwa.
-Czekamy jeszcze na Kubę- powiedział Marco i w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
-Jakiego Kubę?- szepnęłam do Roberta.
-Wkurzający koleś, zresztą też Polak- mam dziwne przeczucie, że to nie był najlepszy pomysł, aby tu przyjść. Nie myliłam się. Do pokoju wszedł nie kto inny jak mój cudowny braciszek.
-Przepraszam co Ty tu robisz?- spytałam mega zszokowana. Nikt nie wie za bardzo o co chodzi.
-Znacie się?- spytał również zszokowany Marco.
-Nawet nie wiesz jak dobrze- burknęłam.
-To jest moja siostra, o której wam opowiadałem-
-Wiedziałem, że Cię kojarzę!- krzyknął Łukasz. Kuba chwycił mnie za rękę i wyprowadził na taras.
-Co Ty tu robisz? Jak w ogóle się tu znalazłaś?- wypytywał wkurzony. Może trochę mniej niż ostatnio, ale jednak dalej wściekły.
-Mogłabym zadać Ci to samo pytanie. Skąd Ty znasz tych ludzi?-
-Jak to skąd? To są moi przyjaciele z drużyny, ale dalej nie rozumiem co TY tu robisz?-
-Przyszłam z chłopakiem- wyjaśniłam, odwracając wzrok.
-Który jest Twój?- spytał jeszcze bardziej zły.
-A po co Ci to?-
-Mów!-
-Robert- nagle Kuba wbiegł do środka i zrobił coś, czego bym się nigdy po nim nie spodziewała. On po prostu rzucił się na Roberta! Łukasz zaczął odciągać Kubę, a Mario Lewego, który zaczął się bronić.
-Kurwa, pojebało Cię?!- krzyknęłam i popchnęłam Kubę -Wszystkich tak atakujesz?-
-Nie będziesz z tym debilem!- wykrzykiwał mój brat.
-Jestem z nim szczęśliwa czy Ci się to podoba, czy nie- chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu. Po chwili koło mnie był już Robert. Nie chciałam z nim rozmawiać, łzy ciekły mi po policzkach. Po wejściu do domu, przebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Nigdy więcej nie chcę widzieć Kuby...
*
   Trochę krócej, ale mam nadzieję, że się podoba. :)

wtorek, 5 marca 2013

"Będę o 13, zjemy na mieście"

   Kolejny deszczowy dzień w Dortmundzie, jednak tym razem jest prawdziwa ulewa. Amanda na szczęście mnie przenocowała tą jedną noc. Niestety jedzie w odwiedziny do swojej rodziny i nie mogę u niej dłużej zostać. Wyszłam od niej około godziny szesnastej, ale zamiast do domu, poszłam do... Roberta. Sama sobie się dziwie, że wybrałam akurat tą opcję, ale to chyba lepsze niż spotkać teraz Kubę. Założę się, że gdyby mnie zobaczył, od razu by zabił. Ponieważ nie mam pieniędzy na taksówkę ani autobus, musiałam iść na piechotę. Zanim zapukałam, lekko się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Pewnie on potraktował to jako przygodę na jedną noc i chyba ja też powinnam tak zrobić. Wziął mój numer tylko po to, żeby mieć kolejny do swojej kolekcji. Kiedy już chciałam się wycofać, Robert otworzył drzwi.
-Jula? Co Ty tu robisz?- nie odpowiedziałam, po prostu się w niego wpatrywałam. Krople deszczu spływają mi po policzkach. Jestem całkowicie przemoczona i zmarznięta -Wejdź- odparł szybko. Zaprowadził mnie do salonu, po czym zniknął. Po chwili znowu stał koło mnie. Podał mi jedną ze swoich koszulek. Po ubraniu jej, czułam się jak w sukience. 'Koszulka' sięga mi do kolan. Usiadłam na kanapie, a Robert podał mi kubek gorącej herbaty z cytryną i usadowił się koło mnie.
-Mam do Ciebie pytanie- powiedziałam, wciąż trzęsąc się z zimna.
-Hmm?-
-Mogłabym się u Ciebie na trochę zatrzymać?- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Uśmiechnął się.
-Oczywiście, jak długo będziesz potrzebować- okrył mnie kocem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego i od razu poczułam jak ciepło powoli rozchodzi się po moim ciele.
   Resztę dnia poświęciliśmy rozmowie, a dokładniej poznaniu siebie. Najpierw Robert opowiedział trochę o sobie, a potem ja. Pominęłam wątek braci, bo nie ma ochoty dzisiaj o nich rozmawiać, a w szczególności o Kubie. Wiem, że na pewno teraz się o mnie martwi, ale ja nie chcę, albo po prostu nie mam odwagi, stanąć z nim twarzą w twarz.
-Mogę?- spytałam, wskazując na laptopa.
-Jasne- chcę wysłać sms do Kuby, żeby przypadkiem nie zawiadamiał policji o moim zniknięciu. Jako, że nie mam telefonu, wysyłam mu wiadomość z bramki internetowej -Może obejrzymy jakiś film?- zaproponował Robert. Kiwnęłam głową.
-Może zrobię jakiś popcorn?-
-W szafce nad kuchenką powinno być jeszcze kilka paczek- poszłam do kuchni i wyjęłam jedno opakowanie, po czym włożyłam je do mikrofalówki -Znalazłem!- krzyknął i podniósł triumfalnie płytę.
-Cieszę się- powiedziałam z uśmiechem.
-Chcesz coś do picia?-
-A co masz do zaoferowania?- podszedł do mnie i objął w talii.
-Bardzo dużo- odparł i pocałował mnie.
-Chodziło mi raczej o jakieś napoje- zaśmiałam się.
-A ja Ci nie wystarczam?- położył dłonie na moich pośladkach.
-No wiesz...- włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam krążyć w okolicach jego łopatek. Robert uśmiechnął się zawadiacko i znowu nasze wargi stały się jednością. Delikatnie włożył mi język do ust i zaczął bawić się moim. Całkowicie zapomniałam o całym świecie, w tym momencie liczy się tylko on. Pozbawił mnie koszulki i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i po chwili sam się na mnie usadowił. Nieporadnie rozpięłam mu guzik od spodni i w mgnieniu oka leżały już na podłodze. Zaczął mnie całować najpierw po szyi, po czym schodził coraz niżej. Zgrabnym ruchem ściągnął mi stanik i w ten sposób zobaczył mnie w pełnej okazałości. Zresztą nie po raz pierwszy.
   Po kilku godzinach rozkoszy wróciliśmy do salonu z zamiarem obejrzenia filmu. Poszłam do kuchni i wyjęłam z mikrofali całkowicie zimny popcorn.
-O nie! Zimnego nie będę jadł!- wykrzykiwał oburzony Robert, a ja wybuchłam śmiechem.
-Zrobię nowy- wydusiłam przez śmiech i sięgnęłam do szafki po kolejne opakowanie.
   Kiedy rano się obudziłam, Roberta już nie było. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Na blacie leżała kartka: "Będę o 13, zjemy na mieście". Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam wziąć kąpiel. Jakoś przeszła mi ochota na kawę.
   Po gorącej kąpieli uświadomiłam sobie, że nie ma żadnych, czystych ubrań. Ubrałam się w jedyne ciuchy jakie tu mam, wzięłam klucze od domu i poszłam do Kuby. Liczę na to, że go nie ma. Po cichutku otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam jedną z większych torebek i zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy. Na biurku leżał telefon, który od razu schowałam do kieszeni. Czemu on go nie schował, tylko położył na wierzchu? Nie rozumiem. Nagle usłyszałam płacz Oliwki. Czyli jednak ktoś jest w domu.
-No już spokojnie- powiedziała Agata. Mam nadzieję, że uda mi się wymknąć niezauważona. Spakowałam jeszcze podstawowe kosmetyki i jak najciszej się dało, zeszłam po schodach.
-Oliwka, gdzie idziesz?- w tym momencie zza ściany wyłoniła się Agata -Co Ty tu robisz?- spytała lekko zszokowana.
-Biorę swoje rzeczy- odparłam.
-Gdzie Ty byłaś? Wiesz, że Kuba się martwi-
-Nie ma potrzeby- odparłam szorstko. Już otwierałam drzwi, gdy Agata zablokowała mi drogę wyjścia -Puść mnie- zignorowała mnie i wyjęła telefon.
-Zobaczymy co powie Kuba- chyba jest śmieszna, że będę tu na niego czekać -Cześć kochanie, zgadnij kto nas odwiedził. Twoja siostrzyczka. Postaram się. No czekam- w tym momencie długo się nie zastanawiając, pobiegłam w kierunku werandy, wybiegłam do ogrodu i przeszłam przez płot. Agata nie ma szans mnie dogonić. Kiedy znalazłam się po drugiej stornie ogrodzenia, odetchnęłam z ulgą. Znowu jestem bezpieczna.
   Kiedy po minutowym biegu dotarłam do domu Roberta, od razu przebrałam się w czyste ubrania. Jest 12.30, więc mam jeszcze chwilę. Podeszłam do regału z książkami i wybrałam coś 'lekkiego'. Tak się wciągnęłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł Robert.
-Gotowa?- usłyszałam koło ucha. Tak się wystraszyłam, że spadłam z kanapy. Wywołało to u chłopaka atak śmiechu.
-No kurwa zabawne- Robert podał mi rękę i pomógł wstać.
-Ładnie wyglądasz- pocałował mnie -Chodź, bo mamy zarezerwowany stolik-
-A gdzie tak właściwie jedziemy?- spytałam, ubierając buty.
-Tajemnica-
   Po krótkim czasie, znaleźliśmy się pod jakąś restauracją. Prawdę mówiąc jestem pierwszy raz w tej części miasta. Robert otworzył mi drzwi.
-Zapraszam- powiedział wskazując drzwi budynku. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Dzień dobry, czy mają państwo rezerwację?- spytał kelner ze sztucznym uśmiechem.
-Tak, nazwisko Lewandowski- odpowiedział Robert. Mężczyzna zaprowadził nas do jednego ze stolików i podał nam karty.
-Kiedy już państwo wybiorą, proszę mnie zawołać-
-A z jakiej to okazji?- spytałam, kiedy kelner odszedł.
-Tak bez okazji. Za to po obiedzie jedziemy na zakupy-
-Po co?-
-Musisz sobie kupić jakąś sukienkę na wieczór- odparł z uśmiechem. Boję się, co on znowu wymyślił.
*
   W końcu napisałam :D Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że tyle trzeba było czekać.