sobota, 20 lipca 2013

Epilog(?)

Ciężko nazwać to epilogiem, ponieważ nie będzie to rozdział. Zaczęłam pisać zakończenie, ale nie mam żadnego pomysłu jak je dokończyć. Więc tu i teraz chciałabym wam podziękować za to, że czytaliście to opowiadanie, że komentowaliście, że w jakiś sposób mnie wspieraliście :). Jednocześnie chciałabym przeprosić, że urywam to i że nie dowiecie się, jaki był koniec historii Julii i Roberta.
Mam jednak propozycję. Jak już wspomniałam wcześniej, zaczęłam pisać epilog, ale nie wiem jak go skończyć. Może to wy go dokończycie? Napiszcie w komentarzu (jeśli macie wenę lub pomysł :D) zakończenie opowiadania. Może potem je opublikuję?
'*Szatnia BVB*
   Już za chwilę zawodnicy Borussii wyjdą na świeżo skoszoną trawę i rozegrają najważniejszy mecz w ich karierze. 
-To co panowie, gotowi?- spytał Jurgen, który właśnie wszedł do szatni. 
-Prawie, ale gdzie jest Kuba?- 
-No właśnie, na rozgrzewce też go nie było-
-Błaszczu ma jakieś ważne sprawy rodzinne, ale wszystko jest pod kontrolą- odpowiedział ze stoickim spokojem Jurgen. 
-Te sprawy nie mogły poczekać?- spytał Piszczu. Trener pokręcił przecząco głową, a zawodnicy zaczęli dyskutować na ten temat. Jedynie Robert się nie odzywał. Od kilku dobrych minut próbuje dodzwonić się do Julii. Zaczyna się martwić, ponieważ dziewczyna nie ominęła żadnego z jego meczy w tym sezonie. Tym bardziej obiecała mu, że przyjedzie pół godziny wcześniej.
-Przed wami najważniejszy mecz w tym sezonie- zaczął Jurgen- Mam nadzieję, że zagracie jak zawsze. Poprawcie fryzurki i wychodzimy- piłkarze wyszli na korytarz, chwycili przydzielone dziecko za rękę i ruszyli na murawę.
*
-Ale nic poważnego jej nie jest?-
-Nie. Musi pan tylko dopilnować, żeby siostra bardziej o siebie dbała, a wszystko wróci do normy- po tych słowach piłkarz Borussi trochę się uspokoił. Wrócił do sali, w której czekała na niego siostra. 
-Kiedy mnie wypiszą?- 
-Właściwie to możesz już wyjść, ale musisz zacząć odżywiać się normalnie, a nie 'śniadanko zjem na mieście, na obiad nie mam czasu, a na kolacje za późno'- uśmiechnął się.
-Jaki wynik w meczu?- spytała Jula i chwyciła za telefon. '

Drugie, a właściwie pierwsze opowiadanie też nie długo zakończę i możliwe( pewne), że zacznę coś nowego. Sprawdzajcie, bo w najbliższym czasie tu, albo na tym blogu (LINK) pojawi się informacja o nowej historii.

sobota, 8 czerwca 2013

"Nie mam zielonego pojęcia o kim mówisz"

-Mama? A co Ty tu robisz?- spytał zaskoczony Robert.
-To już nawet nie mogę odwiedzić własnego synka?-
-No oczywiście, że możesz...- burknął zakłopotany.
-A nie przedstawisz mnie swojej... Koleżance?-
-A tak... Mamo to jest Jula-
-Dzień dobry- odparłam nieśmiało. Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym wskazała na swoje bagaże dając Robertowi do zrozumienia, że ma je zanieść do pokoju.
-Czy Twoja koleżanka zostaje na obiedzie?- spytała Roberta nakrywając do stołu. Nie zdążyłam nawet zareagować, a Robert już kiwnął twierdząco głową.
-Na jak długo przyjechałaś?- przerwał niezręczną cieszę Lewy.
-Na kilka dni, nawet mnie nie zauważysz- na jej twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech- Rozmawiałam z Anią- spojrzeliśmy się z Robertem na siebie.
-No i co z tego?-
-Powinieneś się ustatkować, a Ania jest idealną kobietą-
-Po pierwsze mam jeszcze czas na założenie rodziny, a po drugie znalazłem kogoś bardziej odpowiedniego- wlepił we mnie te swoje oczka.
-Tak? Kogo?- spytała.
-Julię- teraz to ja uśmiechnęłam się pod nosem. W tym momencie 'mamusia' dała upust swoim emocjom.
-Przecież to jest jeszcze dziecko! No i te tatuaże... To niedorzeczne!- żebyście widzieli jak się uniosła.
-Mamo...-
-No i te kolczyki... Jest jeszcze tak bardzo niedojrzała-
-To może ja już pójdę...- nie chcę przebywać w towarzystwie kobiety, która mnie obraża, a nie będę się z nią kłócić. W końcu to mama Roberta.
-Nie-Robert wstał od stołu- To Ty wyjdziesz- wskazał na mamę. Jeszcze nigdy (no poza tą historią z bójką) nie widziałam go tak wkurzonego.
-Synku, chcesz psuć naszą relację przez... Takie coś?- wskazała na mnie.
-Nie masz prawa jej obrażać! Kocham ją i ona tu zostanie, a jeśli Tobie to nie pasuje to droga wolna!-
-Robert, to Twoja mama- rozumiem, że jest wkurzony, ale powinien jej okazać szacunek.
-Widzę, że ona już Ci całkowicie namieszała w głowie. W takim razie biorę swoje rzeczy i wracam do Polski-
-Tak będzie najlepiej- podsumował.
   Piętnaście minut później po kobiecie nie było śladu. Głupio mi, bo myślę że to moja wina. Nie chciałam ich skłócić, właściwie to ona zaczęła, a ja się nawet nie odzywałam.
-Może nie powinniśmy się spotykać? Nie chcę, żeby to wpłynęło na Twoje relacje z mamą-
-Błagam Cię, dla niej ideałem kobiety jest Ania. Od początku ją chwaliła jaka to ona perfekcyjna, jak to umie o mnie zadbać. Czułem się tak, jakby to ona była jej dzieckiem. Zresztą cały ten związek z Anką był na siłę. Na początku było fajnie, wiesz 'zakochani gówniarze', ale potem po prostu się do siebie przyzwyczailiśmy no i jakoś się to ciągnęło przez te lata. Teraz wiem, że to była strata czasu i że ideałem kobiety jest ktoś inny- uniosłam lekko brwi -Dodam, że strasznie lubi tatuaże, ma brata z którym często nie potrafi się dogadać, lubi niszczyć samochody, po prostu uwielbia wpadać w tarapaty i jest przeurocza-
-Nie mam zielonego pojęcia o kim mówisz-
*
Rok później
   To już dzisiaj! Borussia gra w finale Ligi Mistrzów, już po raz drugi z rzędu. Może tym razem się uda? Właśnie jestem w drodze na stadion, w tym roku grają na stadionie BVB, więc mogę spokojnie wyjechać dwie godziny przed rozpoczęciem meczu, a nie dwa dni. 
*Kuba*
   Nie wytrzymuje już! Zaraz wychodzimy na rozgrzewkę, ale najchętniej już byśmy zaczęli grać. 
-Nie no, już nie daję rady- powtarzał w kółko Reus. Zaczynał już nas tym denerwować. 
-A ty Robercik co się nie odzywasz?- spytał go Piszczu. Lewy nigdy nie siedzi tak spokojny, a od czasu kiedy spotyka się z Julą gada jeszcze więcej.
-Mam zamiar się jej oświadczyć- odpowiedział lekko zawstydzony.
-No tego się nie spodziewałem! Gratuluje! Brawo Robert!- zaczęła wykrzykiwać cała drużyna.
-A mnie nie spytałeś o jej rękę- burknąłem.
-Masz coś przeciwko?- spytał przerażony.
-Wiadomo, że nie kretynie- taki duży, a tak łatwo można go przestraszyć. No nic, trzeba wychodzić. Wzięliśmy piłki i ruszyliśmy na rozgrzewkę.
-Kuba pozwól na chwilę- zaczepił mnie na korytarzu trener. 
-Coś się stało? Ma trener nie ciekawą minę-
-Ehh... westchnął i wziął wdech -Nie powinienem mówić tego teraz, ale powinieneś o tym wiedzieć- nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi.
-Trener wali prosto z mostu-
-Twoja siostra... Ona...-
-Co z nią?!-
-Ona jest w szpitalu, ale lekarze mówią, że jej stan jest stabilny- jak... To niemożliwe... Schowałem twarz w dłoniach i kucnąłem przy ścianie.
-Czy ja... Czy mogę do niej jechać? Ja wiem, że jest mecz... Ale to moja siostra-
-Oczywiście, biegnij do szatni, a ja idę do Roberta- 
-Nie! Niech mu trener nie mówi, on musi zagrać- 
-Powinien wiedzieć, w końcu dla niego jest to również bliska osoba-
-Ona z tego wyjdzie, więc Robert spotka się z nią po meczu. Ja muszę być z nią-
-Dobra, leć!-
*
Sporo namieszałam :D Chcę tylko poinformować i przeprosić. Po pierwsze: przepraszam, że miałam taką długą przerwę, ale brak mi weny. Po drugie: planowałam 20 rozdziałów, ale powiem szczerze- nie mam pomysłu na tego bloga, dlatego już nie długo go zakończę. Na pewno powstanie coś nowego :)

czwartek, 16 maja 2013

"Nie marudź Reus"

   Po śniadaniu ktoś musi umyć naczynia (no bo po co naprawiać zmywarkę?), a tym 'ktosiem' jestem oczywiście ja. Kuba pojechał na trening, Agata razem z Oliwką poszła do Ewy (żona Łukasza), a Robert został ze mną. Po pierwsze dziwi mnie fakt, że mój braciszek pozwolił mu zostać, pod drugie: dlaczego on nie pojechał na trening?
-To co dzisiaj robimy?- spytał Robert, objął mnie i oparł brodę na moim ramieniu.
-Nie musisz jechać na trening?- spojrzałam na niego -Albo do ukochanej?- odsunął się ode mnie i oparł o ścianę.
-Rozstaliśmy się. Stwierdziłem, że tak czy inaczej nam nie wyjdzie, więc po co to ciągnąć-
-Nie była zaskoczona?-
-No...- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko -Właściwie to oberwałem w twarz, zostałem obrzucony wszelkimi epitetami i straciłem zestaw talerzy oraz laptopa-
-Karate kid!- zrobiłam ruch niczym mistrz sztuk walki, co wywołało uśmiech na twarzy Lewego.
-To i tak nic, w porównaniu do zniszczonego samochodu- puścił mi oczko.
-To był przypadek- odparłam i wróciłam do zmywania. Ręce Roberta znalazły się na moich udach, potem biodrach i przesuwały się coraz wyżej.
-Musisz to odpokutować- wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
*
   Zgadnijcie co? Właśnie przyleciałam do Madrytu! Borussia gra mecz z Realem o wejście do finału Ligi Mistrzów. Pierwszy półfinał wygrali z łatwością, więc jedną nogą są w finale. Spotkanie rozegra się dopiero jutro, więc Jurgen zarządził 'grupowe zwiedzanie miasta'. Prawdę mówiąc to nie wiem, w jakim charakterze tu 'występuję', bo reszta drużyny przyjechała z żonami lub narzeczonymi, no a ja i Robert... To skomplikowane. Oficjalnie parą nie jesteśmy, ale nieoficjalnie widujemy się codziennie, a cała drużyna wie, że coś między nami jest. Czas pokaże co z tego będzie. Mam nadzieję, że wszystko prędzej czy później będzie jasne.
-Trenerze!- krzyknął z tyłu Marco. Jurgen odwrócił się w naszą stronę -Możemy już wrócić do hotelu? Nogi mnie bolą!-
-Nie marudź Reus- odparł spokojnie Klopp.
-Ale trenerze jak ja będę jutro biegał?- zaczął jęczeć piłkarz, co wywołało u mnie atak śmiechu.
-Marco, wyluzuj- Robert poklepał go po plecach, Niemiec wywrócił oczami i zaczął szybciej przebierać nogami. Około 40 minut później wróciliśmy do autokaru i pojechaliśmy do hotelu, ponieważ Marco zaczął tak marudzić, że nie dało się go znieść. O dziwo, piłkarze mogą być w pokoju razem ze swoim sympatiami. Czyżby nowa strategia, Jurgen?
-Wychodzi na to, że my śpimy tu- odparł Robert, patrząc na numer drzwi.
-Wiesz co?- zaczęłam.
-Hmm?- burknął Lewy i wniósł nasze rzeczy do środka.
-Od pewnego czasu wszystko jest... Inne- dokończyłam, zamykając drzwi.
-To znaczy?- spytał zrzucając z siebie torbę.
-Po pierwsze Jurgen pozwala wam zabrać na mecz swoje drugie połówki, Kuba nie ma nic przeciwko temu, że jesteśmy w jednym pokoju. Nagle wszyscy się zmienili-
-No a ty?- spojrzał na mnie.
-Co ja?- lekko się zdezorientowałam.
-Ty, moja droga- zaczął i objął w biodrach -Też się zmieniłaś- złożył pocałunek na mojej szyi.
-Niby w jaki sposób?-
-Zrobiłaś się milsza i trochę się wyciszyłaś. Podoba mi się to- spojrzał na mnie znacząco. Uśmiechnęłam się i już zaczęło się robić miło, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
-Kuba? A ty co?- spytałam zaskoczona widząc mojego brata przed drzwiami.
-Sprawdzam co robicie, czy...- zawahał się- czy się nie nudzicie- dodał szybko, chociaż bardzo dobrze wiedziałam, co mu chodzi po głowie.
-Wszystko jest okej, nie musisz nas sprawdzać - wtrącił się Robert, który nie wiadomo skąd się pojawił koło mnie. Kuba wymusił na sobie uśmiech i wrócił do siebie -Jednak nic się nie zmienił-
   Pod wieczór zjedliśmy wspólną kolację (całą drużyną), a koło jedenastej wszyscy piłkarze leżeli już grzecznie w swoich łóżeczkach. No oprócz Mario i Marco, którzy jako jedyni są singlami i od ponad dwóch godzin grają na Xbox-ie.
*
   Mecz jest strasznie nerwowy. Nie dość, że Borussi nie widać na boisku, to jeszcze jest bardzo agresywnie. Już kilka razy prawie wyszłam z siebie, kiedy jakiś cham faulował mi Roberta (i to nie tak, jak na piłkarza przystało). Końcówka była najgorsza. Królewscy strzelili aż dwa gole w ciągu kilku minut, ale kiedy rozbrzmiał gwizdek końcowy sędziego, to jedenastkę z Dortmundu rozpierała radość. 
   Po meczu pojechaliśmy prosto na lotnisko. Przez cały lot chłopaki nie mogli się uspokoić. Krzyczeli, biegali, tańczyli, a co najgorsze... Kuba zaczął śpiewać. Myślałam, że nie wytrzymam, jego 'wokal' jest nie do zniesienia. Dzięki Bogu już dolatywaliśmy, bo już nie dawałam rady, na prawdę. Z lotniska każdy pojechał w swoją stronę. Ja pojechałam z Robertem, dawno nie byłam u niego na noc. 
-To co będziemy robić?- spytał z uśmiechem. Jak oni to robią, że po meczu mają jeszcze tyle energii?
-A na co masz ochotę?-
-Ty już bardzo dobrze wiesz na co- o tej porze w mieście nie ma praktycznie ruchu, więc po dziesięciu minutach byliśmy już w domu. Nie zdążyłam nawet wyciągnąć bagaży z samochodu, ponieważ Lewy wziął mnie na ręce i właściwie wbiegł ze mną do środka. Szybko pozbyłam się połowy ubrań, a Robert składał pocałunki na całym, moim ciele.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam- myślałam, że zejdę na zawał, kiedy usłyszałam ten głos. 
*
Na jednym blogu poruszyłam temat LM, więc i tu musiałam :) Zapraszam na mojego tumblr'a. Na górze, w zakładkach jest link :)

sobota, 4 maja 2013

"A czemu Ty leżysz tu, a nie w swoim wyrku?"

   Kamyku rozdział dla Ciebie (znowu), gdyż Robert kocha tylko i wyłącznie Ciebie <3
*
 Od kilku tygodni pracuję na stanowisku: asystentka tatuażysty. Tak przynajmniej nazywa mnie Doug.
-Dobra, kończymy i idziemy się zabawić!- zadyrygował Doug i wszyscy wstali ze swoich miejsc. Wzięłam z zaplecza swoje rzeczy i wyszłam z budynku.
-Gdzie tym razem idziemy?- spytałam, ubierając kurtkę. Chłopaki wprowadzili taką tradycję, że zawsze po dobrym dniu, idą na jakąś imprezę.
-No tam gdzie zawsze- odparł Danny i schował klucze od drzwi do kieszeni.
   Po kilkunastu minutowym spacerze, doszliśmy na miejsce. Klub jak zwykle pęka w szwach. Po kilku drinkach, zaczęliśmy się rozluźniać. Chłopaki poszli wyrywać jakieś 'dupy', a ja zostałam sama z Dougiem.
-To co? Jeszcze po jednym!- krzyknął radośnie chłopak, a po chwili kelnerka przyniosła drinki. Po kilku minutowej rozmowie, strasznie zaczęło kręcić mi się w głowie -Wszystko okej?-
-Tak, po prostu zrobiło mi się duszno- Doug wstał z kanapy i chwycił mnie za rękę.
-Chodź, przewietrzysz się- wyszliśmy z klubu i poszliśmy w kierunku pobliskiego parku. Po krótkiej chwili zrobiło mi się lepiej, ale wciąż wirowało mi w głowie. Usiedliśmy na ławce w 'centrum' parku -Lepiej?-
-Powiedzmy- po chwili ręka Doug'a znalazła się na mojej talii. Nastała niezręczna cisza, nie wiem czy mam jakoś zareagować czy coś... W sumie mi to nie przeszkadza.
-Jak Ci się u nas pracuje?- spytał ni stąd, ni zowąd.
-W porządku, chyba lepszej pracy nie mogłam sobie wymarzyć- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Ten w zamian obdarzył mnie buziakiem. Całkiem przyjemnie, ale... -Czekaj, jesteśmy tylko znajomymi tak?-
-Nie wygłupiaj się- Dougie nie przestawał mnie całować.
-Przestań- odepchnęłam go, ale on nie dawał za wygraną. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i oparł o ławkę tak, że w żaden sposób nie mogłam się ruszyć.
-Wiem, że tego chcesz- szeptał mi do ucha. Czułam odrazę i obrzydzenie do niego. Chciałam jak najszybciej  stąd uciec. Doug zaczął się do mnie dobierać, nie miałam siły się bronić. Stałam się całkowicie bezradna w stosunku do niego. Wiedziałam, że tego nie uniknę, że za chwilę on... On mnie po prostu zgwałci. Wtedy usłyszałam czyjś głos, właściwie krzyk. Nie byłam w stanie spojrzeć w stronę, z której dochodził dźwięk. Nagle Doug od kogoś oberwał. Tym KIMŚ był nie kto inny tylko Robert. Pierwszy raz widziałam go tak rozwścieczonego. Właściwie nie przestawał okładać Doug'a. Nie zwracał uwagi w co trafia, walił go na oślep.
-Już dosyć...- szepnęłam ostatkami sił. Robert spojrzał na mnie, splunął na Doug'a i wziął mnie na ręce. Oplotłam dłonie wokół jego szyi i wtuliłam się w niego. Łzy leciały mi po policzkach, a ja nie miałam siły ich otrzeć.
-Jesteś już bezpieczna, nic Ci on nie zrobi- Robert całą drogę mnie uspokajał, a ja za nic nie mogłam przestać płakać. Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona i bezbronna.
   Przez całą drogę do domu Robert niósł mnie na rękach. Kiedy weszliśmy do środka, Kuba zaczął strasznie histeryzować. Chciał dzwonić na policję, ale wybiłam mu ten pomysł z głowy. Wiem, że tak powinien zrobić, ale nie chcę nikomu opowiadać o tym, co się działo w parku. Agata zrobiła mi herbatę, a Robert zaniósł mnie do łóżka. Nie pamiętam zbyt wiele, bo dosyć szybko zasnęłam, ale wiem, że przez cały czas kurczowo trzymałam Roberta za dłoń.
*Robert*
   Dzięki Bogu, że poszedłem wtedy biegać. Gdyby mnie tam nie było... On ją mógł zgwałcić, albo posunąć się do czegoś jeszcze gorszego. Dorwę tego gnoja, a wtedy go zabiję... Powinienem bardziej jej pilnować. 
-Robert?- usłyszałem za sobą głos Kuby. Domyślam się, że chce mnie stąd wyrzucić, cały on. 
-Jula właśnie zasnęła, więc będę się zbierał- delikatnie wyjąłem rękę z jej uścisku. 
-Jeśli chcesz... Możesz z nią zostać- z trudem to z siebie wydusił- Na pewno się ucieszy i będzie spokojniejsza- to aż dziwne, że Kuba -osoba, która o mało co nie złamała mi nosa- pozwala mi zostać sam na sam z jego, ukochaną siostrą.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, to z chęcią zostanę- mimowolnie się uśmiechnąłem. 
-Ale Ty śpisz tam- wskazał na kanapę, stojącą w przeciwnej części pokoju. Kuba wyszedł na chwilę, po czym wrócił niosąc kołdrę i poduszkę, domyślam się, że dla mnie. Podziękowałem mu, pościeliłem 'łóżko' i rozebrałem się do samych bokserek. Wskoczyłem pod kołdrę i starałem się jak najszybciej zasnąć.

*Jula*
   Boże! Dlaczego ja zawsze mam jakieś pojebane sny? Godzina trzecia, a ja za nic nie mogę zasnąć. Do tego ten deszcz, który niemiłosiernie uderza w szybę okna. To będzie ciężka noc. Odwróciłam się w drugą stronę i zauważyłam śpiącego na kanapie Roberta. Ciekawe czy Kuba wie, że on tu jest. Domyślam się, że nie ma pojęcia, w przeciwnym razie z pewnością go zamorduje. Gdy Robert się poruszył, spadła mu kołdra. Co za niedołęga... Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Chciałam tylko go przykryć, żeby mi się przypadkiem nie rozchorował, ale te jego mięśnie pokrzyżowały mi plany. Nagle wróciło mi to wszystko, z czego ostatnio się leczyłam. Przypomniała mi się ta nasza pierwsza wspólna noc i pierwszy wspólny poranek. Było wtedy tak wspaniale, jeszcze nigdy nie przeżywałam czegoś takiego. Nie zastanawiając się długo, ułożyłam się koło niego i wtuliłam w jego pięknie umięśniony tors. Przykryłam nas kołdrą i nie wiedząc kiedy zasnęłam. 
   Rankiem obudził mnie wiercący się Robert.
-Co Ty robisz?- spytałam zaspanym głosem. 
-A czemu Ty leżysz tu, a nie w swoim wyrku?- spytał i pocałował mnie na dzień dobry. 
-Jakoś nie mogłam zasnąć, a tak poza tym to wiesz, że jeśli Kuba się dowie, że tu jesteś to Cię zamorduje?- na twarzy Roberta pojawił się ogromny uśmiech.
-Sam mi zasugerował, żeby został-
-Żartujesz prawda?- pokręcił przecząco głową- Kuba nie jest na tyle głupi, żeby zostawić sam na sam, ze swoją siostrą napalonego, przystojnego i wysportowanego chłopaka- 
-Uważasz, że jestem przystojny?- spytał, chociaż doskonale zna odpowiedź. 
-A nie jesteś?- wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Czułam jak Robert wodzi za mną wzrokiem. Mierzył mnie od góry do dołu. Spojrzałam na niego, a że jestem w samej bieliźnie na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech niż przed chwilą. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale byłam szybsza -O nie kochany. Mój brat jest na dole- odparłam dokładnie wiedząc, co mu chodzi po głowie. 
-Oj no nie usłyszy nas- powiedział błagalnym głosem. 
-Nie- odparłam krótko. Robert chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Oj no proszę- namiętnie mnie pocałował. 
-Nie- odparłam, odpychając go. Tym razem nic nie powiedział. Zaczął całować mnie po szyi, dekolcie, brzuchu, co wywołało u mnie cichy chichot. Już prawie się poddałam, ale usłyszałam kroki Kuby. Robert wskoczył z powrotem pod kołdrę, a ja zaczęłam przeszukiwać szafę. 
-Już nie śpisz?- spytał zdziwiony.
-No tak wyszło, a tak właściwie to co tu robi Lewy?- spytałam 'całkowicie zszokowana'.
-Stwierdziłem, że będzie lepiej jeśli zostanie- uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam go. 
-Dziękuję- 
-Za co?- 
-Za wszystko- 
   Kiedy Kuba wyszedł, Robert od razu się 'obudził'. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół gdzie czekało na nas śniadanie.
*
   Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale miałam testy, a potem doskwierał mi brak weny. Chciałam tylko poinformować, że planuje skończyć opowiadanie na 20 rozdziałach :) To taka mała informacja.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Marco to tylko znajomy"

   Właśnie sobie uświadomiłam, że nadszedł czas aby zrobić coś ze swoim życiem. Po pierwsze i najważniejsze - muszę się pogodzić z Kubą. Nie wiem czy będzie chciał mnie widzieć, ale mam nadzieję, że jakoś mnie zrozumie. Po drugie muszę poszukać jakiejś pracy, bo do szkoły na pewno nie wrócę. Po trzecie muszę przejść na jakiś zdrowy tryb życia, bo jak tak dalej pójdzie, to umrę przez 40-tką. Zresztą nie czas na rozmyślenia, teraz trzeba działać. Boże to brzmi jak z jakiegoś plakatu wyborczego...
   Raz kozie śmierć. Zapukałam w drzwi Kuby i czekałam na reakcję domowników. Mogę się założyć, że Agata zrobi wszystko, żebym tylko znowu się nie wprowadziła. Jeśli już Kuba mi pozwoli znowu z nim zamieszkać, to jego żonka za wszelką cenę będzie chciała mnie wyrzucić. No ale cóż, ja mu żony nie wybierałam, a szkoda... Dźwięk przekręcanego klucza w zamku, drzwi powoli się otwierają, a moim oczom ukazuje się mój brat. Ciężko wyczytać z jego wyrazu twarzy czy jest zadowolony, że mnie widzi, czy wręcz przeciwnie.
-Cześć Kuba- odparłam nieśmiało, co ostatnio często mi się zdarza. Ogólnie od kiedy mieszkam w Dortmundzie stałam się bardziej spokojna i uprzejma. Nie przychodzą mi już do głowy głupie pomysły, no może pomijając rozbicie samochodu Roberta.
-Jesteś ostatnią osobą, której się spodziewałem- zaczął szorstko, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech -Ale jedyną, której obecność sprawi mi tyle radości- w tym momencie zrozumiałam, że Kuba jest najukochańszym bratem pod słońcem. Chyba mówię to po raz pierwszy, tak na prawdę -Wejdź do środka-
-Dzięki- odwiesiłam kurtkę na wieszak i weszłam do salonu. Na kanapie siedzi Agata, a obok niej Oliwka, która bawi się lalką.
-Co Ty tu robisz?!- spytała z wielkim wyrzutem i złością Agata.
-Akurat nie Twoja sprawa. Chciałabym po prostu porozmawiać z bratem-
-Kochanie, mogłabyś zostawić nas samych?- wielce oburzona, wzięła Oliwkę na ręce i wyszła pokoju. Kuba też ulotnił się z pomieszczenia. Usiadłam na kanapie, a po chwili piłkarz wrócił i podał mi szklankę soku.
-Na początku chciałam Cię przeprosić, że byłam wobec Ciebie- nie za bardzo wiem jakiego słowa użyć, żeby określić moje zachowanie.
-Chamska?- podpowiedział Kuba, a ja przytaknęłam głową -Nie ukrywam, że było mi cholernie przykro z tego powodu. Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej, a Ty po prostu robiłaś wszystko, żeby tylko uprzykrzyć mi życie- nie odrywałam wzroku od podłogi, cholernie mi głupio -Popatrz na mnie- chcą nie chcąc, spojrzałam na niego -Próbuję Cię chronić, bo jesteś moją małą siostrzyczką, która jeszcze nie ma pojęcia o wielu sprawach. Chciałbym tylko, żebyś zrozumiała, że nikt nie chce dla Ciebie źle-
-No może oprócz Twojej żony...- burknęłam półgłosem.
-Ona też się o Ciebie martwi. Może tego nie okazuje, ale na prawdę bardzo nalegała, żebym do Ciebie zadzwonił. Ja jednak upierałem się przy swoim, mimo że bardzo tęskniłem-
-To- lekkie zawahanie -Mogę tu z powrotem zamieszkać?-
-To chyba oczywiste, że tak- przytuliłam go. Od dawna nie rozmawialiśmy tak 'szczerze', zawsze były to krótkie rozmowy albo po prostu kłótnie. Tak na prawdę od kiedy Kuba mieszka w Dortmundzie, kontakt nam się urwał. Straciliśmy tę relację, która łączyła nas przez całe dzieciństwo. Jak byłam jeszcze małym brzdącem, Kuba był idealnym, starszym bratem. Tak na prawdę zostałam wychowana przez niego i babcię. Mamy nawet nie pamiętam, bo kiedy miałam niespełna pół roku, ojciec ją zamordował. Przez to wychowywałam się również bez taty, który został skazany na 15 lat. Ostatni raz widziałam go na jego pogrzebie... Smutne, ale prawdziwe -A gdzie są Twoje rzeczy?-
-No u Marco, a gdzie mają być?- wzrok Kuby mówił wszystko. Kompletnie zapomniałam, że on nic nie wie. Nie ma pojęcia, że przez ostatnie dni mieszkałam z Marco.
-Ale Ty z nim nic nie ten...-
-Nie! Marco to tylko znajomy- przynajmniej ja tak go traktuje. Kuba odetchnął z ulgą.
-No to chodźmy do niego, musimy zabrać Twoje rzeczy- wstaliśmy z kanapy - A przede wszystkim mu podziękować za przenocowanie Ciebie-
*
   Jak dobrze znowu spać w swoim, najwygodniejszym łóżku świata. Nie uwierzycie, ale wspólnie zjedliśmy kolacje. Mówiąc 'wspólnie' mam na myśli siebie, Kubę, Oliwię i o dziwo Agatę. Ten dzień zdecydowanie różnił się od wszystkich dni spędzonych w Dortmundzie do tej pory. Ciesze się, że coś się zmienia, że ja się zmieniam. Wydaje mi się, że teraz wszystko będzie prostsze. 
   Czas zacząć realizować ciąg dalszy mojego planu. Punkt pierwszy zrobiony, więc czas na zajęcie się drugim. Mianowicie szukaniem pracy. Jak tylko zjadłam śniadanie, poleciałam do sklepu po jakieś gazety codzienne i zabrałam się za czytanie rubryki dla bezrobotnych. Pomimo, że jest niesamowicie dużo ofert, żadna nie jest stworzona dla mnie. Albo praca na budowie, albo sprzedawca, albo kelnerka. 
-Opiekunka do zwierząt- szepnęłam do siebie. To może być nawet ciekawe. 
-Znalazłaś coś dla siebie?- spytał Kuba i usiadł, z filiżanką kawy, przy stole.
-No coś niby jest, ale nie wiem czy się nadaje-
-A co takiego?- wziął łyka kawy. 
-Praca jako opiekunka do zwierząt- 
-Ty i Twoje podejście do tych biednych istot- spiorunowałam go wzrokiem-No co? Nie pamiętasz jak przez Ciebie zaginął nam pies, kot i dwie papugi? Nie wspomnę o zabiciu czterech rybek-
-To nie była moja wina!-
-No rzeczywiście, w sumie same mogły się nakarmić, prawda?- nie znoszę, kiedy mi to wypomina. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale wtedy coś rzuciło mi się w oczy. 'Studio tatuażu poszukuje wykwalifikowanego pracownika. Jeśli jesteś pasjonatem/ pasjonatką tatuaży i masz w sobie coś z artysty, zadzwoń'. Przecież to praca idealna dla mnie. Po pierwsze kiedyś pracowałam w takim studiu i było genialnie, po drugie kocham tatuaże. Zresztą kilka z tych, które są na moim ciele, wykonałam własnoręcznie. Chwyciłam telefon i wybrałam numer. 
-Dzień dobry, studio 'Sin Skin' w czym mogę pomóc?- usłyszałam mega podniecający głos mężczyzny.
-Ja w sprawie ogłoszenia- po kilku minutowej rozmowie, umówiłam się z Dougiem  (tak ma na imię chłopak) na spotkanie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jeśli dostane tę robotę, będę najszczęśliwszą osobą pod słońcem. 
   Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam, a najlepsze jest to, że nie wiem czego się boję. W sumie to tylko rozmowa o pracę. Bez niej też dam sobie radę, to znaczy Kuba mi pomoże, więc co mi za różnica.
-Ty jesteś Julia?- spytał mnie wysoki chłopak. Oniemiałam z wrażenia. Jest wprost boski! Ma jasnobrązowe włosy, przepiękne oczy i genialne tatuaże na ręce. Ideał!
-Tak- odparłam nieśmiało. Boże, po raz pierwszy od nie wiem jak dawna, ktoś mi się aż tak spodobał. 
-Wejdźmy do środka. Trochę mi o sobie opowiesz- weszliśmy do kawiarni. 
   Jak się później okazało, Dougie nie jest Niemcem (co dało się poznać po jego akcencie). Urodził się w Anglii, a do Dortmundu przeniósł się kilka miesięcy temu. W Anglii grał na basie w jakimś zespole. Studio prowadzi z grupką znajomych (z tymi samymi, z którymi założył zespół), a że tylko on i jeszcze jeden kolega mają jakiekolwiek pojęcie o tatuowaniu, potrzebują jeszcze jednego pracownika. Dlatego w gazecie pojawiło się ogłoszenie. Po ponad godzinnej rozmowie, poszliśmy do studia, w którym najprawdopodobniej będę pracować. Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni...
*
   Dzisiaj taki 'spokojny' rozdział. Wiem, mało piłkarzy, ale bądźcie cierpliwi :) Zdjęcie nowego bohatera, już w galerii.

wtorek, 9 kwietnia 2013

"Jesteś cholernie uzależniający"

   Rano, uśmiechnięta zeszłam na dół. Na stole stało, przygotowane przez Marco, śniadanie. Wygląda bardzo apetycznie, jedzenie oczywiście. Chociaż w sumie on też jest niczego sobie, ale raczej nie mój typ. Usiadłam naprzeciwko niego.
-Jak się spało?- spytał.
-Nie narzekam- odparłam, ziewając.
-Ale głowa boli, nie?- uśmiechnęłam się.
-Nie, aż tak bardzo nie-
   Jak zwykle, Marco pojechał na trening, a ja zostałam sama. SMS od Roberta. Lekko się boję otworzyć wiadomość, może już mnie pozwał o zniszczenie mienia czy coś? To naprawdę bardzo prawdopodobne. Może i jest osobą, która strasznie dużo zarabia, ale samochód do tanich rzeczy nie należy.

"Spotkajmy się. Dzisiaj u mnie o 20.
Przyjdź, proszę"

   Pewnie przyjdę, a tam jego prawnik i pozew na stole. Dlaczego zawsze muszę się tak wrobić? Dlaczego pech mnie nie opuszcza? Zawsze pod prąd... Teraz nie czas na zamartwianie się. Do spotkania mam jeszcze kilka dobrych godzin, więc relaks. Na początek ciepła, długa kąpiel z bąbelkami. O tak, dużo bąbelków...
   Kąpiel dobra na wszystko. W między czasie napisałam do Pauli. Okazało się, że już wyjechali. Czyżby aż tak bali się konsekwencji? Zawsze to ja przez nich obrywam, a przez Adriana to w szczególności. Nieważne, było minęło. Marco powinien niedługo wrócić, więc może dzisiaj ja, zrobię obiad. Nie mam pomysłu co ugotować, więc chyba trzeba poszperać w internecie.
   Zbliża się godzina mojej śmierci. No nic, trzeba stawić temu czoła. Szybko się wyszykowałam, a po kilku minutach byłam pod drzwiami Roberta. Ledwo zadzwoniłam, a on już mi otworzył. Usiedliśmy na kanapie.
-Chcesz coś do picia?-
-Nie, dzięki- odparłam.
-Okej, więc...-
-Czemu nie zawiadomiłeś wczoraj policji, w końcu Twój samochód jest zmasakrowany- w końcu musiałam o to spytać.
-Prawdę mówiąc, nie zauważyłem- zaśmiał się -Wczoraj, kiedy wróciłem, było już późno, a ja byłem strasznie zmęczony. Jak wjechałem do garażu, po prostu wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu. Zbytnio nie zwracałem uwagi co się dzieje wokół mnie. Rano przeczytałem Twojego SMS'a, ale nie za bardzo go zrozumiałem. Dopiero kiedy poszedłem po zgrzewkę wody do garażu, zauważyłem zniszczony samochód. Wtedy ogarnąłem o co chodziło z wiadomością od Ciebie-
-Słuchaj- powiedziałam lekko zakłopotana -Nie wiem jeszcze jak, ale postaram się zapłacić za naprawę. O ile to jeszcze da się naprawić, ale mam jedną prośbę. Nie zawiadamiaj policji, miałam już kuratora, więc będę mieć cholernie duże problemy. Wiem, że to co zrobiłam było głupie i bezmyślne, więc przepraszam-
-Wcale nie miałem zamiaru nikomu o tym mówić i nie musisz za nic płacić- spojrzałam na niego, a w moich oczach pojawiły się iskierki radości- Mam do Ciebie tylko jedną prośbę. Ja wybaczę Tobie i zapomnę o tym zdarzeniu, jeśli ty wybaczysz mi-
-No dobra- odparłam po krótkim namyśle. W sumie od początku wiedziałam, że to jednorazowa przygoda i niepotrzebnie wyobrażałam sobie, że będzie inaczej.
-Powiedz mi jeszcze coś. Dlaczego to zrobiłaś?-
-To akurat jest proste. Przyjechali moi znajomi i chcieli pojechać w jedno miejsce. Potrzebowaliśmy więc samochodu. Ponieważ mam klucze do Twojego domu, stwierdziłam że nic się nie stanie, jeśli na chwilę pożyczę, a potem oddam. No niestety sprawy się trochę pokomplikowały-
-No tak trochę- uśmiechnął się, a ja odpłaciłam się tym samym -Ale mów dalej-
-Pojechaliśmy do jednego baru i tam zaczęliśmy 'kosztować' niemieckie piwo. Mój kolega, który wcześniej prowadził, był zalany w trupa, więc to ja siadłam za kierownicą-
-Ty nic nie piłaś?- wbiłam wzrok w podłogę i puściłam mega buraka.
-No właśnie piłam...-
-Ile?-
-Z litr piwa? Ale to nie to było przyczyną. Po prostu mój kumpel, który siedział za mną, wymyślił sobie zabawę. Po prostu zaczął zasłaniać mi rękoma oczy. W pewnym momencie straciłam panowanie nad kierownicą i walnęłam najpierw w barierkę, a potem w lampę. Jako że jechaliśmy dosyć szybko, samochód wygląda tak, jak wygląda-
-Na szczęście wam się nic nie stało. To jest najważniejsze. Mieliście cholernie dużo szczęścia-
-Wiem-
-No, ale nieważne. Zapomnijmy o tym-
-Teraz Ty mi coś wyjaśnij-
-Widzę, że mamy wieczorek szczerości- odparł z uśmiechem. Cholernie lubię, jak pokazuje ząbki -No dobra, ale mów co chcesz wiedzieć-
-Dlaczego zdradziłeś swoją narzeczoną?- Robert lekko spoważniał. Było wesoło, ale ja po prostu muszę to wiedzieć.
-Ogólnie taki nie jestem, w sensie, że nigdy wcześniej nikogo nie zdradziłem. To po prostu... Wiesz, ciężko jest mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłem. W Tobie coś po prostu było, to znaczy jest, co mnie...Pociąga? Nie powiem, że zrobiłem to nieświadomie, ale też tego nie żałuje- czułam, że się na mnie patrzy, ale po prostu nie mogłam, nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Przysunął się do mnie i delikatnie chwycił mnie za brodę. Podniósł moją głowę tak, że nasze oczy się spotkały -Nie rozstałem się z Anią, ale jeśli będzie taka potrzeba, jestem gotowy to zrobić- złożył przyjemny pocałunek na moich ustach. Odsunął się ode mnie, ale ja chciałam więcej.
-Jesteś cholernie uzależniający- powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie. Pozbawił mnie koszulki, po czym ja zrobiłam dokładnie to samo. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, tym razem do innej. Położył mnie na łóżku, a następnie sam się nie mnie usadowił.
-Tęskniłem- znowu mogłam poczuć jego usta -Cholernie mi tego brakowało- uśmiechnęłam się.
-Mi też-
*
-Robert, wiesz że dopóki jesteś z Anią, nie będziemy razem, prawda?- leżałam oparta, o jego umięśniony tors.
-Zdaję sobie sprawę-
-Wiesz, że nie będziemy się na razie spotykać?-
-Wiem-
-Rozumiesz, że to, co się teraz stało, było całkowitym spontanem?-
-Oczywiście, że rozumiem- spojrzałam na niego.
-I to na razie ostatnia nasza wspólna noc?-
-W takim razie, musimy ją jak najlepiej spożytkować- odparł i znów znalazł się na mnie, a jego usta zostawiały ślady na całym, moim ciele.
*
   Przez weekend miałam wenę, dlatego rozdział tak szybko :) Następny będzie raczej za ponad tydzień. 

sobota, 6 kwietnia 2013

"Nie jest aż tak źle..."

   Od momentu, kiedy Marco wyszedł, siedzę na kanapie i tępo wgapiam się w telewizor. Nie mam ani ochoty, ani potrzeby nic robić. W mieście prawie nikogo nie znam, więc nawet nie mam z kim się spotkać. Z moich zamyśleń wyrwał mnie telefon.
-Mikołaj?-
-No a jak!- nie wierzę. Może wyjaśnię. Mikołaj to mój były chłopak, kiedyś o nim wspominałam. Nie rozmawialiśmy ze sobą od dłuższego czasu, więc jego telefon mnie lekko zaskoczył. Właściwe jest to miła niespodzianka.
-Coś się stało, że dzwonisz?- spytałam entuzjastycznie.
-No właściwie tak, ale spokojnie nic złego- odetchnęłam z ulgą -po prostu przyjechaliśmy do Dortmundu i...-
-Jesteś w Dortmundzie? To znaczy wy? Z kim jesteś?-
-Przyjechaliśmy rano, ja, Adrian i Paula- zaczęłam piszczeć jak szalona. Okazało się, że są tu tylko na dwa dni, no ale zawsze coś. Jak ja ich dawno nie widziałam. Mega za nimi tęskniłam. Kiedyś gadaliśmy, spotykaliśmy, imprezowaliśmy codziennie. To z nimi spędziłam najlepsze chwile moje życia.
-Musimy się spotkać. Gdzie jesteście?- okazało się, że są w pobliżu. Ubrałam się, chwyciłam torbę i wybiegłam z domu.
*
-Jula!!!- chórem krzyknęła cała trójka i rzuciła się na mnie. Ledwo złapałam równowagę. 
-Jezu, jak za wami tęskniłam! W końcu można pogadać z kimś normalnym-
-To gdzie idziemy?- spytała entuzjastycznie Paula.
-Słyszałem, że w "Hovels" można napić się dobrego piwa. Może tam pójdziemy?- zasugerował Adrian.
-To jest na drugim końcu miasta- żeby iść tam na piechotę, to trzeba mieć dużo czasu i dobrą kondycję.
-No a nie możemy pojechać autobusem czy coś?- spytała Paula.
-Autobusy rzadko tam jeżdżą, ale mam lepszy pomysł-
*
   Jest tylko jedna osoba, do której samochodów mam swobodny dostęp. Tak, chodzi mi o Roberta. Do tej pory nie oddałam mu kluczy do domu, które mi dał. Dlatego też, jak gdyby nigdy nic, mogę wejść do środka i 'pożyczyć' jego samochód. Zresztą, jest teraz na treningu, więc nawet się nie zorientuje, jeśli zniknie jeden z jego czterech samochodów.
-O kurwa, jakie cacko!- krzyknął z zachwytem Mikołaj i zaczął bliżej przyglądać się czarnemu porsche. 
-Do tego się w czwórkę nie zmieścimy, więc sugerowałabym wziąć ten- wskazałam na, stojące w po drugiej stronie garażu, Audi Q7.
-No, ten też nie jest taki zły- dodał entuzjastycznie Mikołaj.
-A opla nie ma?- spytał Adrian, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. 
-Dobra, jedziemy?- spytałam, a wszyscy zgodnie przytaknęli. 
   Chłopaki są już po kilku kolejkach piwa, które im cholernie posmakowało. Ja z Paulą wypiłyśmy w sumie około litra piwa, co jak na mnie jest całkiem sporo. Na co dzień nie gustuje w piwie, no ale z chłopakami nie można nie wypić. 
-Dobra, jedziemy do hotelu- zarządziła Paula, kiedy zauważyła, że chłopaki przestają kontaktować. 
-Nieee- odparł błagalnym głosem Adrian. 
-Wstawaj- próbowałam go podnieść i jakimś cudem, udało mi się -Daj mi kluczyki- zwróciłam się do Mikołaja.
-Dlaczefgo? Ja się czuje bafdzo dobrze...- wybełkotał i potknął się o krzesło. Cudem uniknął upadku -No może jednak masz racje- sięgnął do kieszeni i podał kluczyk. 
Łup!
-Debilu, uważaj!- krzyknęłam, kiedy Adrian otwierając drzwi, przypierdzielił nimi o murek. 
-Przepraszam- burknął i znowu walnął w to samo miejsce. Teraz na drzwiach jest lekkie wgniecenie. 
-Dasz radę prowadzić?- spytała Paula -Mi już trochę świat wiruje- 
-Bądź spokojna. A gdzie macie hotel?- Paula podała mi adres i ruszyliśmy. 
*
-No rzesz kurwa! Tłumaczyłam Ci, że zasłanianie mi oczu, kiedy prowadzę, nie jest mądrą zabawą!- zaczęłam wydzierać się na Adriana.
-Dobra, jeden samochód więcej czy mniej, nie zrobi mu różnicy- odparł ze stoickim spokojem Mikołaj.
-No właśnie zrobi!-
-Nie jest aż tak źle...- wtrąciła się Paula.
-Nie jest? Ten samochód jest w połowie rozwalony!- 
-No dobra, to co zrobimy?- spytała. Chyba tylko do mnie i do niej dociera co się stało. Rozwaliłam samochód Roberta, a te dwa debile siedzą na chodniku i się śmieją.
-Na pewno nie zadzwonię po żadną pomoc- 
-No to mamy tylko jedno wyjście- powiedział Mikołaj. Spojrzałyśmy na niego ze zdziwieniem -Po prostu zwiejmy stąd- 
-No chyba głupi jesteś. Wtedy dopiero będę mieć przesrane!- 
-Albo spróbujmy dojechać tym...- Paula spojrzała na samochód- ...czymś do jego domu i tam zostawmy- ten pomysł wydaje się całkiem logiczny. Wcisnęłyśmy chłopaków do środka. Z trudem udało mi się odpalić, a prowadzić było jeszcze gorzej. Na szczęście udało się dojechać na miejsce ( nie wiem jakim sposobem). W domu nie palą się żadne światła. Jest już wieczór, więc ktoś powinien być w środku. Otworzyłam garaż i wjechałam do środka. Audi to porządny samochód, nie powinien jeździć, a przejechałam nim z 15 km. 
-No i udało się!- krzyknęła z zachwytem Paula, kiedy wyszliśmy poza teren posesji. 
-Weźcie taksówkę i jedźcie do hotelu. Ja idę do domu- dałam im kila banknotów i poszłam do Marco. Nie mam ochoty z nimi dłużej przebywać... Co ja do cholery zrobiłam?! 
   Cichutko weszłam do domu.
-Gdzie byłaś? Dzwoniłem do Ciebie, zacząłem się trochę martwić- Marco zaatakował mnie, jak tylko weszłam do salonu. 
-Spotkałam się ze znajomymi. Jak trening?- spytałam, w celu zmienienia tematu. Marco zaczął opowiadać jaki to Jurgen dał im wycisk, jak to bolą go teraz wszystkie mięśnie i tak dalej. Mi głowę zaprzątała tylko jedna myśl: Co zrobi Robert? Po długim wywodzie Marco, zrobiłam się mega senna -Wiesz, pójdę się już położyć. Miałam ciężki dzień-
-Spoko, dobranoc- odparł z uśmiechem i włączył powtórkę jakiegoś meczu. 
   Po na prawdę szybkim prysznicu, wskoczyłam do łóżka.
-Moje nogi...- burknęłam i wzięłam telefon. 

"Przepraszam, postaram się to jakoś naprawić, ale będzie ciężko.
Jeśli jeszcze się nie zorientowałeś, to nie długo to zauważysz 
i zrozumiesz tego SMS"
   Wysłano do Roberta. Mam nadzieję, że rano będę jeszcze żywa i że Robert nie zawiadomi policji. Chociaż wcale bym się nie zdziwiła...
*
   Cierpię na brak weny, więc przepraszam. Postaram się to wynagrodzić w następnym rozdziale :) 

piątek, 29 marca 2013

"Wcale tego nie robisz!"

-Mogę wejść?-
-Jasne- odparł lekko zmieszany Marco i wpuścił mnie do środka -Właściwie co tu robisz? Coś się stało?-
-Wiedziałeś, że Robert ma narzeczoną?- Marco wbił wzrok w podłogę, co było jednoznaczną odpowiedzią -Czemu nikt mi nie powiedział?-
-Wyglądaliście na szczęśliwych i nikt nie chciał tego psuć-
-Słucham? 'Wyglądaliśmy na szczęśliwych'? To ma być wyjaśnienie?-
-Po prostu myśleliśmy, że Robert rozstał się z Anią-
-Dobra, nieważne. Ogólnie mam prośbę. Mogę zostać jedną noc? Jutro postaram się coś dla siebie ogarnąć-
-A nie możesz po prostu pójść do Kuby?- spytał lekko zakłopotany Marco.
-Dobra, nieważne. Dam sobie radę- wzięłam walizkę i poszłam do drzwi.
-Nie no, daj spokój- chłopak chwycił mnie za rękę -Zostań jak długo będziesz potrzebować- uśmiechnął się , a ja poczułam... Ulgę? Nie muszę martwić się o nocleg, na razie. Marco zaprowadził mnie do jednego z pokoi na piętrze -Może być?- spytał, kiedy weszłam do pomieszczenia. Oniemiałam z wrażenia. Po pierwsze pokój jest ogromny! Gdyby wynieść z niego meble, Marco mógłby tu urządzać mini meczyki. Po drugie Marco ma gust. Pokój jest urządzony klasycznie, ale z pomysłem.
-Jest mega, dziękuję- przytuliłam chłopaka. Gdyby nie on, pewnie włóczyłabym się gdzieś po mieście, zastanawiając się, na której ławce będzie mi spać najwygodniej.
-Nie ma sprawy. Zaraz będzie gotowy obiad, także...-
-Może Ci pomogę?- sama sobie się dziwie, że z własnej woli zaoferowałam pomoc. Marco uśmiechnął się (ma taki cudowny uśmiech) i zeszliśmy na dół.
*
-Na prawdę gotujesz genialnie!- próbowałam przekonać Marco o jego talencie.
-Przestań, bo mnie zawstydzasz- rzeczywiście, chłopak trochę się zarumienił, ale to tylko dodaje mu uroku.
-Czekaj, jak to się nazywało?- 
-Faworki z kurczaka- 
-Sam wymyśliłeś tą nazwę?- kiwnął twierdząco głową -Pomysłowe- dla ścisłości: właśnie zjedliśmy przepyszny obiad, a teraz siedzimy na kanapie i pijemy... Wodę z cytryną. 
-Tylko się nie denerwuj- zaczął, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem -Na ile planujesz zostać?- odstawiłam szklankę na stół. 
-No nie wiem, jak mi się uda to już jutro może mnie tu nie być- 
-Czemu tak szybko?- wykrzyknął Marco. Lekko mnie to zdziwiło, a on znowu się zarumienił -To znaczy... Nie przeszkadzasz mi...No i w sumie siedzę tu sam każdego dnia... Towarzystwo zawsze się przyda- kąciki jego ust lekko się uniosły.
-Nie chce się narzucać, więc- 
-Wcale tego nie robisz!- znowu krzyknął. 
-Dobrze, zostanę dłużej. Okej?- Marco uśmiechnął się od ucha do ucha i wziął łyka wody. 
   Przez resztę dnia dużo rozmawialiśmy. Złapałam z nim podobny kontakt, jak z Robertem... Mam nadzieję, że nasza znajomość nie zakończy się tak samo. W sumie to niemożliwe, Marco jest inny. Nie jest typem podrywacza, raczej skromnego chłopaka. Poza tym ostatnio (dwa miesiące temu) rozstał się z dziewczyną, więc jestem pewna, że jest sam. Zresztą, jakie to ma znaczenie? 
-Padam, idę spać- odparłam, ziewając. 
-Ja też już powoli zasypiam, a jutro jeszcze trening- powiedział Marco i przeciągnął się. 
-A, mam prośbę- spojrzał na mnie -Nie mów nic Kubie, ani nikomu gdzie jestem, okej?- kiwnął głową -Dzięki i dobranoc- 
-Dobranoc, śpij dobrze- uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki na piętrze. 
   Od dwóch godzin nie śpię. Nie chodzi o to, że mi nie wygodnie, ale po prostu nigdy nie mogę zasnąć w nowym otoczeniu. Prawdę mówiąc, trochę zgłodniałam. Ubrałam skarpetki (tak, dziwne) i najciszej jak potrafiłam zeszłam na dół. Poszłam do lodówki i zaczęłam ją przeszukiwać, w celu znalezienia mleka. 
-Też nie możesz zasnąć?- podskoczyłam ze strachu, upuszczając przy tym butelkę mleka -Boże, nie chciałem Cię przestraszyć- 
-Nic się nie stało, gdzie masz jakąś ścierkę?- spytałam rozglądając się po kuchni. W ciemnościach jednak ciężko coś znaleźć.
-Nie będziesz tego sprzątać, ja to zrobię- odparł i zapalił światło.
-Ja to rozlałam, ja to sprzątnę- kucnęłam i zaczęłam zbierać odłamki szkła.
-Następnym razem kupię mleko w kartonie- powiedział chłopak i zaczął wycierać podłogę. 
-Tak będzie lepiej- 
   Po sprzątnięciu, Marco zrobił kakao. Boże, już go uwielbiam. 
-Masz może pianki?- spytałam z nutą nieśmiałości w głosie. 
-Też uwielbiasz kakao z piankami?- spytał ze zdziwieniem i wyjął paczkę marshmallow z szafki. 
-No raczej, że tak- wzięłam garstkę i wrzuciłam do kubka. 
-Myślałem, że tylko ja... Czułem się taki wyjątkowy- posmutniał. 
-Teraz oboje jesteśmy wyjątkowi- odparłam i zaczęliśmy się śmiać. Po godzinie spędzonej na podłodze w kuchni, stałam się senna. Oparłam głowę o ramię Marco i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Czułam, że mnie niesie, ale nie miałam siły iść na nogach. Zresztą, było to bardzo przyjemne. 
   Kiedy się rano obudziłam, Marco spał koło mnie. Wygląda tak słodko... Nie ważne. Teraz trzeba mu się odwdzięczyć za wczorajszy obiad. Zeszłam na dół i przygotowałam śniadanie. Kiedy wszystko było już gotowe, wyszłam do ogrodu i zapaliłam. Usiadłam na bujanej ławeczce i tępo wgapiałam się w niebo. Z zamyśleń wyrwał mnie okrzyk zachwytu. Marco wstał. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka. 
-Może moje danie nie jest tak wykwintne jak Twoje, ale mam nadzieję, że Ci posmakuje- 
-Wszystko, co jest ugotowane przez kobietę, jest pyszne- odparł bardzo poważnie i usiadł do stołu. 
   Po śniadaniu szybko się wyszykował i pojechał na trening. 
*
   Jednak nie udało się napisać szybko nowego rozdziału :) Ten trochę krótszy, ale mam nadzieję, że i tak się podoba. 
Przy okazji zapraszam na stronę na fb:  facebook.com/NieMogePranieMam
Nie o piłkarzach, ale może znajdą się osoby, które to zaciekawi :)

wtorek, 19 marca 2013

"Zwykłą dziwką..."

   Rano obudziły mnie ciepłe, promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Pierwszy raz od dłuższego czasu na dworze nie jest ponuro. Przewróciłam się na drugi bok. Robert siedzi, oparty o poduszkę i czyta jakąś gazetę.
-Któż to się obudził?- spytał, odkładając gazetę na stolik -Jak się czujesz?-
-Bywało lepiej- również usiadłam i oparłam się o poduchę. Ciągle jestem wkurzona na Kubę, jak on mógł się tak zachować? Zwykle był normalnym, spokojnym chłopakiem, a tu nagle odwala takie coś. Wżyciu bym  się tego po nim nie spodziewała.
-Nie martw się tym wczorajszym... Zdarzeniem- objął mnie - To, że Kubie raz odwaliło nie znaczy, że masz zerwać z nim kontakt. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, więc zapomnijmy o sprawie- nie mogę pojąć, dlaczego on tak spokojnie o tym opowiada.
-Gdyby nie obecność reszty, on mógłby Ci coś zrobić, rozumiesz?-
-Ale nie zrobił, i nie zadręczaj się już tym. To nie jest Twoja wina, my nigdy się nie dogadywaliśmy- pocałował mnie we włosy -Za dwie godziny mam trening, więc może teraz zjemy wspólnie śniadanie?- uśmiechnęłam się, za co zostałam 'nagrodzona' buziakiem. Narzuciłam na siebie bluzę, leżącą na krześle i poszłam do kuchni.
-Co chcesz zjeść?- spytałam, otwierając lodówkę. Przeżyłam lekki szok, bo na półkach są jakieś szczątkowe ilości jedzenia.
-Dzisiaj ja coś przygotuję- odparł i objął mnie od tyłu.
-Chyba będziesz miał problem, bo właściwie nie ma coś jeść-
-Jeszcze się nie nauczyłaś, że potrafię czynić cuda?- spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, za co klepnęłam go w tyłek i poszłam do łazienki. Ciepły prysznic, to o czym marzyłam -Kotek, wolisz jajecznice z szynką czy bez?-
-Robert!- czemu on zawsze musi wchodzić do łazienki bez pytania?
-Mmm...- jedyne co powiedział, po czym wszedł do kabiny.
-Wiesz, że jesteś ubrany, prawda?-
-Zdaję sobie z tego sprawę- zaczął całować po szyi. Zawsze kiedy to robi, ma ochotę tylko na jedno.
-A wiesz, że masz telefon w kieszeni?-
-Kurwa!- wybuchłam śmiechem. Ze spodni wyjął zalaną komórkę, której widok wywołał rozpacz na jego twarzy -Mój ty cudowny...Przepraszam- zaczął lamentować.
-Idź rób to śniadanie- pocałowałam go w policzek i wyrzuciłam spod prysznica. Ze spuszczoną głową i z wbitym w telefon wzrokiem, wyszedł z łazienki.
   Po przepysznym śniadaniu (na prawdę mu wyszło), Robert pojechał na trening. Boję się, że Kubie coś znowu odwali. Co on mu w ogóle przeszkadza? Zwykły facet, jak każdy inny. Mam nadzieję, że nie przeze mnie, drużyna się nie rozpadnie... Czas przestać o tym myśleć. Poczekamy, zobaczymy co z tego wyniknie. Postanowiłam pójść na zakupy, żeby przestać się tym martwić. Poza tym lodówka świeci pustkami. Poszłam do pobliskiego marketu, w którym tak na prawdę można dostać wszystko. Na początku do wózka lecą podstawowe rzeczy, typu mleko, chleb, masło, jajka, płatki. Teraz już tylko przyjemności.
   Po dojściu do kasy, zauważyłam, że mam zapakowany cały wózek. Nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało. Miałam przyjść po kilka rzeczy. Ciekawe jak to doniosę do domu. No nic, na razie nie muszę się o to martwić, bo przede mną mega kolejka. Czy Ci ludzi nie mają gdzie robić zakupów? Z nudów zaczęłam przeglądać stojak z jakimiś kolorowymi gazetami plotkarskimi. Rzuciło mi się w oczy jedno nazwisko 'LEWANDOWSKI'. Od razu wzięłam gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Nagłówek 'artykułu' o Robercie brzmiał :" Czyżby Lewy rozstał się z narzeczoną?". Jaką kurwa narzeczoną?
-190 euro- powiedziała kasjerka. Oderwałam się od artykułu i podałam gazetę sprzedawczyni.
-Jeszcze to-
-195 euro- dodała po chwili. Podałam jej odliczoną kwotę i wyszłam ze sklepu. Z gazety wynikało, że Robert ma dziewczynę... Jako, że jestem mega wkurzona, wręcz wkurwiona, na Roberta, ciężar zakupów nie sprawia mi problemu. Jedyne czego teraz pragnę, to wyjaśnień Roberta na temat jego domniemanego związku z nijaką Anią. Ciekawe jak to wytłumaczy?
-Jestem- powiedział Robert. Nie chcę od razu na niego naskoczyć. Zacznę powoli...
-Jak na treningu? Kuba Cię nie zabił?- odparłam, nie ruszając się z kanapy, żeby go przywitać.
-Nie, wyjaśniliśmy sobie wszystko i chyba wszystko jest okej. Więc mamy co świętować- odpowiedział i podszedł do kanapy. Zaczął mnie całować po ramieniu, ale dzisiaj nie wszystko pójdzie po jego myśli.
-Możesz mi coś wyjaśnić?- spytałam spokojnie, ale poważnym głosem.
-Oczywiście- odparł i delikatnie zsunął mi jedno z ramiączek stanika.
-Co to kurwa ma znaczyć?- podałam mu gazetę, otwartą na stronie artykułu. Odwróciłam się do niego twarzą, jest wyraźnie zakłopotany. Nic nie mówiąc wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej moje rzeczy.
-Słuchaj, to nie tak...- zaczął się tłumaczyć.
-A jak? Jak mi wyjaśnisz fakt, że od kilku lat jesteś w stałym związku?- otarłam łzę, spływającą mi po policzku.
-Na prawdę mi na Tobie zależy, to nie tak miało być- zaczął nerwowo przeczesywać włosy.
-Zależy?- spojrzałam na niego -Ty jesteś zaręczony! Ja dla Ciebie byłam dziewczyną do towarzystwa... Zwykłą dziwką...- zapięłam walizkę i ruszyłam do wyjścia. Robert złapał mnie za rękę.
-Proszę, nie odchodź-
-Puść mnie! - wyrwałam rękę z uścisku i poszłam do drzwi.
-Wyjaśnię Ci to, ale daj mi szansę-
-Nie! Nie ma co wyjaśniać. Jesteś zwykłym dupkiem! Nie dzwoń do mnie, nie pisz i w ogóle najlepiej o mnie zapomnij- ubrałam buty i wybiegłam z domu. Nie za bardzo wiem, gdzie mam iść. Z Amandą dawno nie rozmawiałam, a do Kuby na pewno nie wrócę. Jest jeszcze jedna, ostatnia osoba, której znam adres. Długo się nie zastanawiając, poszłam do niego.
-Jula?-
*
   Prawdopodobnie następny rozdział dodam szybko, ale nie obiecuję :)

środa, 13 marca 2013

"Przepraszam, co się tam dzieje?"

   Po przepysznym obiedzie (za który Robert sporo zapłacił) pojechaliśmy do jednego ze sklepów w centrum Dortmundu. Oczywiście ja rozumiem coś innego pod pojęciem 'sukienka na wieczór'. Znalazłam sobie idealną, czarną, klasyczną sukienkę. Myślałam, że Robertowi też się spodoba, ale nie. On non stop przynosił mi jakieś seksowne komplety bielizny.
-Robert, jeśli mam poznać Twoich znajomych, to na pewno nie w tym- wytłumaczyłam, kiedy przyniósł mi kolejny strój.
-No ale później...- powiedział błagalnym głosem.
-Skupmy się na jednym, okej?- zamknęłam drzwi od przebieralni i ściągnęłam sukienkę.
-Ale może jednak- otworzył nagle drzwi -I taką Cię lubię- uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Wyjdź mi stąd!- rzuciłam w niego sukienką.
-Nie pozbędziesz się mnie tak szybko- wszedł do środka i zamknął drzwi. Zaczął obsypywać mnie pocałunkami, oparłam się o ścianę, a on zaczął się do mnie dobierać. Staraliśmy się być cicho, ale nie do końca nam to wychodziło.
-Przepraszam, co się tam dzieje?- spytała spod drzwi ekspedientka.
-Dziewczynie wcięły się włosy w zamek- odparł Robert, a ja tłumiłam w sobie śmiech -Próbuję go wyciągnąć, znaczy je wyciągnąć- już nie wytrzymywałam, do tego Robert mówił to tak poważnie, że rozbawiał mnie jeszcze bardziej.
-Ta dzisiejsza młodzież jest tak nie wychowana, że to przechodzi ludzkie pojęcie- wtrąciła się inna.
-Patrz, nazwali mnie 'młodzieżą'- wyszeptał Robert. Po chwili obie kobiety odeszły od drzwi, a my wybuchliśmy śmiechem. Wyobrażam sobie miny innych klientów w sklepie. Robert dyskretnie wyszedł z przebieralni i poszedł zapłacić za sukienkę. Szybko się ubrałam i dołączyłam do chłopaka.
-Zapraszamy ponownie- powiedziała kobieta z uśmiechem. To nie ta sama, urocza pani, która stała pod przebieralnią.
-Co Ty jeszcze kupiłeś?- spytałam, kiedy zauważyłam, że Robert niesie trzy torby. Obdarzył mnie swoim niepowtarzalnym spojrzeniem -Nie mogłeś się powstrzymać?- pokręcił przecząco głową -Skąd wiesz, że będzie to na mnie dobre? Nawet nie mierzyłam tej bielizny-
-Znam się na tym- pocałował mnie w policzek i objął w tali. Poszliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
   Wzięłam prysznic, umalowałam się, przebrałam i byłam gotowa do wyjścia.
-No w końcu- odparł z wyrzutem Robert i wstał z kanapy.
-Co 'w końcu'? Wcale nie szykowałam się tak długo-
-Jasne- objął mnie i wyprowadził na zewnątrz.
-To dokąd jedziemy?- spytałam, kiedy zamykał drzwi.
-Donikąd-
-Chyba nie za bardzo rozumiem-
-Idziemy tam- wskazał na szereg domków jednorodzinnych. Wystraszyłam się, że idziemy do Kuby, ale skręciliśmy w alejkę wcześniej. Zresztą, skąd Robert znałby Kubę? Robert nacisnął dzwonek i poprawił swoje włosy.
-No dobrze wyglądasz- westchnęłam i uśmiechnęłam się.
-Ty też skarbie- po chwili drzwi otworzył jakiś wysoki mężczyzna. Powitał nas cudownym uśmiechem.
-Siema Lewy, jednak nie przyszedłeś sam- uśmiech nie schodził z twarzy blondyna.
-Jak widać- odparł 'Lewy'(?)
-Jestem Marco, miło mi- blondyn wyciągnął do mnie rękę.
-Jula, mi również-
-Wejdźcie- w środku jest już spora grupa osób. Na razie jestem jedyną dziewczyną w tym towarzystwie, ale to dobrze.
-Mario jestem- przedstawił się jeden z grupy chłopaków, stojących przy oknie.
-Mats- powiedział kolejny, a po chwili znałam już całą grupę. Z czasem do domu Marco przychodziło coraz więcej i więcej osób. Po jakimś czasie przyszedł chłopak, który okazał się Polakiem. On również przyszedł z dziewczyną Polką.
-Jestem Łukasz, czy my się przypadkiem gdzieś nie widzieliśmy?- spytał na powitanie.
-Nie wydaje mi się- cały czas kręciłam się koło Roberta. Czułam się trochę nieswoje, szczególnie, że Łukasz wciąż się mi przyglądał. Nie wiem o co mu chodzi, na pewno nigdy wcześniej go nie widziałam.
-Masz zarąbiste tatuaże- odparł z uśmiechem z Sven.
-A dziękuję-
-Wybierasz jakoś specjalnie motyw czy jak leci?- wtrącił się Moritz.
-Jeśli coś mi się spodoba, to z reguły to tatuuję. Takie hobby-
-Fajnie, fajnie- podsumował z uśmiechem Moritz.
-Imprezę czas zacząć!- krzyknął Mario, podnosząc butelkę piwa.
-Czekamy jeszcze na Kubę- powiedział Marco i w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
-Jakiego Kubę?- szepnęłam do Roberta.
-Wkurzający koleś, zresztą też Polak- mam dziwne przeczucie, że to nie był najlepszy pomysł, aby tu przyjść. Nie myliłam się. Do pokoju wszedł nie kto inny jak mój cudowny braciszek.
-Przepraszam co Ty tu robisz?- spytałam mega zszokowana. Nikt nie wie za bardzo o co chodzi.
-Znacie się?- spytał również zszokowany Marco.
-Nawet nie wiesz jak dobrze- burknęłam.
-To jest moja siostra, o której wam opowiadałem-
-Wiedziałem, że Cię kojarzę!- krzyknął Łukasz. Kuba chwycił mnie za rękę i wyprowadził na taras.
-Co Ty tu robisz? Jak w ogóle się tu znalazłaś?- wypytywał wkurzony. Może trochę mniej niż ostatnio, ale jednak dalej wściekły.
-Mogłabym zadać Ci to samo pytanie. Skąd Ty znasz tych ludzi?-
-Jak to skąd? To są moi przyjaciele z drużyny, ale dalej nie rozumiem co TY tu robisz?-
-Przyszłam z chłopakiem- wyjaśniłam, odwracając wzrok.
-Który jest Twój?- spytał jeszcze bardziej zły.
-A po co Ci to?-
-Mów!-
-Robert- nagle Kuba wbiegł do środka i zrobił coś, czego bym się nigdy po nim nie spodziewała. On po prostu rzucił się na Roberta! Łukasz zaczął odciągać Kubę, a Mario Lewego, który zaczął się bronić.
-Kurwa, pojebało Cię?!- krzyknęłam i popchnęłam Kubę -Wszystkich tak atakujesz?-
-Nie będziesz z tym debilem!- wykrzykiwał mój brat.
-Jestem z nim szczęśliwa czy Ci się to podoba, czy nie- chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu. Po chwili koło mnie był już Robert. Nie chciałam z nim rozmawiać, łzy ciekły mi po policzkach. Po wejściu do domu, przebrałam się i wskoczyłam do łóżka. Nigdy więcej nie chcę widzieć Kuby...
*
   Trochę krócej, ale mam nadzieję, że się podoba. :)

wtorek, 5 marca 2013

"Będę o 13, zjemy na mieście"

   Kolejny deszczowy dzień w Dortmundzie, jednak tym razem jest prawdziwa ulewa. Amanda na szczęście mnie przenocowała tą jedną noc. Niestety jedzie w odwiedziny do swojej rodziny i nie mogę u niej dłużej zostać. Wyszłam od niej około godziny szesnastej, ale zamiast do domu, poszłam do... Roberta. Sama sobie się dziwie, że wybrałam akurat tą opcję, ale to chyba lepsze niż spotkać teraz Kubę. Założę się, że gdyby mnie zobaczył, od razu by zabił. Ponieważ nie mam pieniędzy na taksówkę ani autobus, musiałam iść na piechotę. Zanim zapukałam, lekko się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Pewnie on potraktował to jako przygodę na jedną noc i chyba ja też powinnam tak zrobić. Wziął mój numer tylko po to, żeby mieć kolejny do swojej kolekcji. Kiedy już chciałam się wycofać, Robert otworzył drzwi.
-Jula? Co Ty tu robisz?- nie odpowiedziałam, po prostu się w niego wpatrywałam. Krople deszczu spływają mi po policzkach. Jestem całkowicie przemoczona i zmarznięta -Wejdź- odparł szybko. Zaprowadził mnie do salonu, po czym zniknął. Po chwili znowu stał koło mnie. Podał mi jedną ze swoich koszulek. Po ubraniu jej, czułam się jak w sukience. 'Koszulka' sięga mi do kolan. Usiadłam na kanapie, a Robert podał mi kubek gorącej herbaty z cytryną i usadowił się koło mnie.
-Mam do Ciebie pytanie- powiedziałam, wciąż trzęsąc się z zimna.
-Hmm?-
-Mogłabym się u Ciebie na trochę zatrzymać?- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Uśmiechnął się.
-Oczywiście, jak długo będziesz potrzebować- okrył mnie kocem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego i od razu poczułam jak ciepło powoli rozchodzi się po moim ciele.
   Resztę dnia poświęciliśmy rozmowie, a dokładniej poznaniu siebie. Najpierw Robert opowiedział trochę o sobie, a potem ja. Pominęłam wątek braci, bo nie ma ochoty dzisiaj o nich rozmawiać, a w szczególności o Kubie. Wiem, że na pewno teraz się o mnie martwi, ale ja nie chcę, albo po prostu nie mam odwagi, stanąć z nim twarzą w twarz.
-Mogę?- spytałam, wskazując na laptopa.
-Jasne- chcę wysłać sms do Kuby, żeby przypadkiem nie zawiadamiał policji o moim zniknięciu. Jako, że nie mam telefonu, wysyłam mu wiadomość z bramki internetowej -Może obejrzymy jakiś film?- zaproponował Robert. Kiwnęłam głową.
-Może zrobię jakiś popcorn?-
-W szafce nad kuchenką powinno być jeszcze kilka paczek- poszłam do kuchni i wyjęłam jedno opakowanie, po czym włożyłam je do mikrofalówki -Znalazłem!- krzyknął i podniósł triumfalnie płytę.
-Cieszę się- powiedziałam z uśmiechem.
-Chcesz coś do picia?-
-A co masz do zaoferowania?- podszedł do mnie i objął w talii.
-Bardzo dużo- odparł i pocałował mnie.
-Chodziło mi raczej o jakieś napoje- zaśmiałam się.
-A ja Ci nie wystarczam?- położył dłonie na moich pośladkach.
-No wiesz...- włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam krążyć w okolicach jego łopatek. Robert uśmiechnął się zawadiacko i znowu nasze wargi stały się jednością. Delikatnie włożył mi język do ust i zaczął bawić się moim. Całkowicie zapomniałam o całym świecie, w tym momencie liczy się tylko on. Pozbawił mnie koszulki i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i po chwili sam się na mnie usadowił. Nieporadnie rozpięłam mu guzik od spodni i w mgnieniu oka leżały już na podłodze. Zaczął mnie całować najpierw po szyi, po czym schodził coraz niżej. Zgrabnym ruchem ściągnął mi stanik i w ten sposób zobaczył mnie w pełnej okazałości. Zresztą nie po raz pierwszy.
   Po kilku godzinach rozkoszy wróciliśmy do salonu z zamiarem obejrzenia filmu. Poszłam do kuchni i wyjęłam z mikrofali całkowicie zimny popcorn.
-O nie! Zimnego nie będę jadł!- wykrzykiwał oburzony Robert, a ja wybuchłam śmiechem.
-Zrobię nowy- wydusiłam przez śmiech i sięgnęłam do szafki po kolejne opakowanie.
   Kiedy rano się obudziłam, Roberta już nie było. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Na blacie leżała kartka: "Będę o 13, zjemy na mieście". Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam wziąć kąpiel. Jakoś przeszła mi ochota na kawę.
   Po gorącej kąpieli uświadomiłam sobie, że nie ma żadnych, czystych ubrań. Ubrałam się w jedyne ciuchy jakie tu mam, wzięłam klucze od domu i poszłam do Kuby. Liczę na to, że go nie ma. Po cichutku otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam jedną z większych torebek i zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy. Na biurku leżał telefon, który od razu schowałam do kieszeni. Czemu on go nie schował, tylko położył na wierzchu? Nie rozumiem. Nagle usłyszałam płacz Oliwki. Czyli jednak ktoś jest w domu.
-No już spokojnie- powiedziała Agata. Mam nadzieję, że uda mi się wymknąć niezauważona. Spakowałam jeszcze podstawowe kosmetyki i jak najciszej się dało, zeszłam po schodach.
-Oliwka, gdzie idziesz?- w tym momencie zza ściany wyłoniła się Agata -Co Ty tu robisz?- spytała lekko zszokowana.
-Biorę swoje rzeczy- odparłam.
-Gdzie Ty byłaś? Wiesz, że Kuba się martwi-
-Nie ma potrzeby- odparłam szorstko. Już otwierałam drzwi, gdy Agata zablokowała mi drogę wyjścia -Puść mnie- zignorowała mnie i wyjęła telefon.
-Zobaczymy co powie Kuba- chyba jest śmieszna, że będę tu na niego czekać -Cześć kochanie, zgadnij kto nas odwiedził. Twoja siostrzyczka. Postaram się. No czekam- w tym momencie długo się nie zastanawiając, pobiegłam w kierunku werandy, wybiegłam do ogrodu i przeszłam przez płot. Agata nie ma szans mnie dogonić. Kiedy znalazłam się po drugiej stornie ogrodzenia, odetchnęłam z ulgą. Znowu jestem bezpieczna.
   Kiedy po minutowym biegu dotarłam do domu Roberta, od razu przebrałam się w czyste ubrania. Jest 12.30, więc mam jeszcze chwilę. Podeszłam do regału z książkami i wybrałam coś 'lekkiego'. Tak się wciągnęłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł Robert.
-Gotowa?- usłyszałam koło ucha. Tak się wystraszyłam, że spadłam z kanapy. Wywołało to u chłopaka atak śmiechu.
-No kurwa zabawne- Robert podał mi rękę i pomógł wstać.
-Ładnie wyglądasz- pocałował mnie -Chodź, bo mamy zarezerwowany stolik-
-A gdzie tak właściwie jedziemy?- spytałam, ubierając buty.
-Tajemnica-
   Po krótkim czasie, znaleźliśmy się pod jakąś restauracją. Prawdę mówiąc jestem pierwszy raz w tej części miasta. Robert otworzył mi drzwi.
-Zapraszam- powiedział wskazując drzwi budynku. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Dzień dobry, czy mają państwo rezerwację?- spytał kelner ze sztucznym uśmiechem.
-Tak, nazwisko Lewandowski- odpowiedział Robert. Mężczyzna zaprowadził nas do jednego ze stolików i podał nam karty.
-Kiedy już państwo wybiorą, proszę mnie zawołać-
-A z jakiej to okazji?- spytałam, kiedy kelner odszedł.
-Tak bez okazji. Za to po obiedzie jedziemy na zakupy-
-Po co?-
-Musisz sobie kupić jakąś sukienkę na wieczór- odparł z uśmiechem. Boję się, co on znowu wymyślił.
*
   W końcu napisałam :D Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że tyle trzeba było czekać. 

niedziela, 24 lutego 2013

"Kurwa, zwiała!"

   Rano obudził mnie telefon. Kuba. Zaczął się na mnie wydzierać, że jeszcze mnie nie ma w domu i że się martwi. Nie chcę być z nim od samego początku pokłócona, więc po cichu wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zmyłam resztki makijażu, lekko się zdziwiłam, że na półce leży płyn do demakijażu. Obok butelki z płynem, stoi żel do mycia twarzy...Dla kobiet. Albo z Robertem jest coś nie tak, albo tak często sypiają u niego dziewczyny, że zainwestował w kosmetyki przeznaczone dla nich. Nieważne i tak jestem tu zapewne pierwszy i zarazem ostatni raz.
-Jula, gdzie jesteś?- usłyszałam seksowny głos Roberta.
-Tu- krzyknęłam. Chłopak bez zawahania wszedł do łazienki.
-Wyglądasz gustownie- powiedział z uśmiechem. Mam na sobie tylko bieliznę.Tak dla ścisłości.
-Dziękuję- podszedł do mnie i pocałował. Robi to tak... Dobrze. Stanął za mną i objął w tali.
-Nie uważasz, że ładnie razem wyglądamy?- uśmiechnęłam się.
-Może- położyłam moje dłonie na jego, które zaplotły się na moim brzuchu. Odwróciłam się do niego , a nasze oczy się spotkały. Pocałował mnie namiętnie i posadził na szafce. Oplotłam go nogami. Nasze usta nie odrywały się od siebie przez dłuższą chwilę -Koniec tego dobrego- odsunęłam się -Muszę wziąć prysznic- zasugerowałam mu wyjście z łazienki. Jednak on nie ma zamiaru ruszyć się z miejsca.
-A ja muszę się wyszykować na trening i co teraz?-
-Po pierwsze jaki trening? Po drugie nie masz drugiej łazienki?-
-Po pierwsze jestem piłkarzem, po drugie mam, ale lubię tą- kiedy powiedział słowo piłkarz, lekko się zdziwiłam. Chociaż mogłam się tego spodziewać, w końcu nie każdy 24-letni chłopak ma taki kaloryfer.
-Ale grasz w jakimś klubie?- zaśmiał się.
-Tak. Nie poznałaś mnie?- teraz on jest w szoku.
-Nigdy nie kręciła mnie piłka nożna, wystarczało mi, że moi bracia są nią zafascynowani- stwierdziłam, że czas najwyższy się zbierać, pomimo że dalej nie kojarzyłam gdzie gra. Bez słowa wyszłam z pomieszczenia i ubrałam sukienkę.
-Zostań jeszcze trochę- poprosił Robert.
-Nie, brat będzie się martwił i znowu się z nim pokłócę-
-Ale zobaczymy się jeszcze?- spytał, odprowadzając mnie do drzwi. Westchnęłam i odwróciłam się do niego. Zwykle tego nie robię, ale on będzie wyjątkiem.
-Daj mi swój numer, a się zdzwonimy- sama sobie się dziwię. Z reguły kiedy spędzam z kimś noc, zrywam z tą osobą kontakt. Na twarzy Roberta pojawił się uśmiech. Szybko podyktował mi swój numer i pocałował czule na pożegnanie. Obym tego nie żałowała. Gdy wyszłam na zewnątrz, zauważyłam że znam tą okolicę. Wtedy do mnie dotarło... Ja tu mieszkam! Na tej ulicy! Dom Kuby jest jakieś 500 metrów od Roberta. Lepiej nie mogłam trafić.
   Kiedy weszłam do domu, Kuba i jego rodzinka jedli śniadanie. Chciałam przemknąć niezauważona, ale się nie udało.
-Jula!- usłyszałam krzyk Kuby. Przeraziłam się, bo on nigdy nie wymówił mojego imienia takim tonem, Oliwka tak się przestraszyła, że zaczęła płakać. Poszłam do jadalni -Gdzie byłaś?-
-Na imprezie- burknęłam.
-U kogo byłaś?-
-Kuba...-
-Przestań!- przerwał mi. Jest na prawdę wkurzony -Rozumiem, że miałaś wrócić późno, ale nie w południe. Od dzisiaj JA ustalam zasady, nie Ty. Teraz idź się ogarnąć i jedziesz ze mną na trening- wolałam już się z nim nie kłócić, więc po prostu poszłam w kierunku wyjścia -Prawie zapomniałem -zatrzymałam się i spojrzałam na niego -Masz szlaban na wszelkiego rodzaju wyjścia- teraz nie wytrzymałam.
-Nie możesz mi zabronić spotykać się ze znajomymi!- wydarłam się.
-No widzisz, jednak mogę-
-Ja pierdole... Co będzie następne? Zabierzesz mi telefon?-
-Nie pyskuj, bo tak zrobię!-
-Super kurwa!- krzyknęłam i pobiegłam do pokoju. Chwyciłam laptopa i weszłam na fb.
-"Brak połączenia" o co chodzi?- zrozumiałam. Zbiegłam po schodach i od razu zaczęłam się wydzierać -Totalnie Cię pierdolnęło? Podłącz internet!-
-Nie będziesz mi się tu rządzić! To, że babcia dała Ci tyle luzu, nie oznacza, że w Dortmundzie będziesz robić co Ci się żywnie podoba! A teraz, jak już mówiłem wcześniej, idź się wyszykuj i jedziesz ze mną-
-Nigdzie nie jadę!-
-Radzę Ci się szykować, bo jak nie to pojedziesz w tym, w czym stoisz-
-Wal się!- poszłam do pokoju. Całkowicie mnie wkurwił. Co to w ogóle ma być? Takie zasady to on może sobie Agacie ustalać, ale nie mi. Jestem dorosła i robię co mi się podoba. Nie muszę nikogo pytać o zdanie. Muszę zapalić. Wyjęłam z torby paczkę devili i stanęłam przy oknie. Po kilku minutach do pokoju zaczął dobijać się Kuba. Najpierw grzecznie pukał, a potem po prostu wszedł. Wywalone...
-Ostrzegałem- podszedł do biurka, zabrał laptopa i telefon.
-No chyba Cię pogięło! Oddaj mi to-
-Wyrzuć tą fajkę! Masz jeszcze 15 minut i jedziemy, więc decyzja należy do Ciebie- zaczął dzwonić mi telefon -Sobie Robert poczeka!- zajebiście...
   Poszłam pod prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Zeszłam na dół i czekałam na Kubę.
-O jednak posłuchałaś mojej rady- powiedział z satysfakcją.
-Daj mi telefon- burknęłam.
-Jak zasłużysz, to dostaniesz- wyszliśmy z domu.
   Całą drogę jechaliśmy w ciszy. Dopiero kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce, Kuba się odezwał.
-Przedstawię Cię moim znajomym, więc masz zachowywać się jak człowiek- nic nie odpowiedziałam -Jasne?-
-Yhym- burknęłam. Po chwili byliśmy na stadionie.
-Uśmiech kochana- odparł Kuba, wyciągając z bagażnika torbę. Weszliśmy do budynku.
-Gdzie jest łazienka?- spytałam. Mam pewien pomysł.
-Prosto i w lewo. Ja idę się przebrać, a Ty, jak wrócisz, masz tu na mnie czekać- poszłam zgodnie ze wskazówkami Kuby, ale nawet nie miałam zamiaru wracać. Dzięki Bogu okno w łazience było duże, więc z łatwością przez nie wyszłam. Pobiegłam na najbliższy przystanek autobusowy i pojechałam do Amandy.
-Hej kochana, jak nocka?- spytała, kiedy weszłam do środka. Opowiedziałam jej wszystko od momentu wyjścia z klubu do kłótni z Kubą.
*SZATNIA BORUSSI*
-Kurwa, zwiała! No i jak ja mam jej zaufać?- zaczął krzyczeć wkurzony Kuba. Jego siostra znowu mu popsuła humor, a wydawało się, że zrozumiała jakoś swój błąd.
-A Ty co taki wesoły?- spytał Marco Roberta, któremu, od momentu wejścia do szatni, uśmiech nie schodził z twarzy.
-Poznałem wczoraj laskę- zaczął.
-To akurat nic dziwnego- wtrącił się Matt. Robert spiorunował go wzrokiem i kontynuował swoją opowieść dalej.
-Ta jest akurat inna- 
-Nie ma dużych cycków i tony tapety na twarzy?- znowu przerwał mu Matt, a całą szatnie wypełnił śmiech piłkarzy.
-Już od dawna nie gustuję w takim typie, a ta jest całkowitym przeciwieństwem, no może oprócz biustu. Po pierwsze fanka tatuaży- 
-Już ją lubię- po raz kolejny przerwano Robertowi.
-Po drugie dziewczyna, która mówi zawsze to co myśli i ma wyjebane na wszystko. Trochę buntowniczka-
-Buntowniczkę to ja mam w domu- wtrącił się Kuba.
-No i więcej wam nie powiem- odparł naburmuszony i zaczął się przebierać. 
-Oj nie gniewaj się- odparł Marco i poczochrał mu włosy -Poznasz nas kiedyś z nią?- 
-Mam nadzieję, że jeszcze w ogóle ją spotkam- 
-Ale pamiętasz o Ance?- spytał Mario i wszyscy spojrzeli z zapytaniem na Roberta. 
*
   Jak pierwszy rozdział? Mam nadzieję, że wszystko (jak na razie) się podoba :) Zapraszam na drugiego bloga: http://covered-in-white.blogspot.com/

poniedziałek, 18 lutego 2013

"Za Twój przyjazd!"

   Samolot właśnie wylądował. Odebrałam bagaże i wyszłam z lotniska. Oczywiście nie widać nigdzie Kuby. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do brata.
-Gdzie jesteś?- spytała naburmuszona. 
-Nie myślałem, że są takie korki. Będziemy za max 10 minut- 
-Ja pierdole...- burknęłam.
-Wyrażaj się jak człow...- rozłączyłam się. Nie lubię słuchać jego marudzenia. Wyjęłam paczkę fajek i zapaliłam jedną i od razu luz. Usiadłam sobie na ławce i powoli zaczęłam przyzwyczajać się do tego miejsca. Wdychać ten klimat. Mijało mnie sporo ludzi, część nie zwracała uwagi, a po niektórych było widać, że mają nieodparta chęć zrobienia mi zdjęcia. Po około pięciu minutach pojawił się Kuba. 
-Cześć brat- powiedziałam, wstałam z ławki i chwyciłam bagaże.
-Po pierwsze więcej nie palisz- odparł wkurzony Kuba.
-Okej- wywróciłam oczami, zgasiłam papierosa i wrzuciłam go pod ławkę. 
-Po drugie podnieś go i wyrzuć do kosza- 
-Boże Kuba, nie możesz się po prostu ze mną przywitać? A nie od razu się mnie czepiasz- Kuba wpatrywał się we mnie i w końcu pojawił się na jego twarzy uśmiech.
-Oj dobra, już nie marudź- odparł wesoło.
-Kto tu marudzi?- odpowiedziałam i wyszczerzyłam ząbki. 
-Chodź tu i przytul brata- uśmiechnęłam się i zrobiłam to, co nakazał mi Kuba. 
-Cześć Jula- powiedziała z uśmiechem Agata i chciałam mnie przytulić, ale odpowiedziałam tylko sucho:
-Hej- Kuba położył moje walizki w bagażniku i pojechaliśmy do domu. 
   Na miejsce dojechaliśmy po jakiś 30 minutach. Muszę przyznać, że Kuba ma na prawdę ładny dom. Jak byłam w Dortmundzie ostatni raz, czyli jakieś trzy lata temu, mieszkał w zupełnie innej części miasta. Wyjęliśmy wszystkie bagaże z samochodu.
-Dasz mi kluczyki?- spytała Kubę Agata.
-A gdzie jedziesz?- 
-Odebrać Oliwkę od Ann- mąż dał jej kluczyki i pocałował w policzek. Ugh...
-Jedź ostrożnie- powiedział. Wnieśliśmy walizki do środka. 
-Gdzie teraz?- spytałam. 
-Na górę i w lewo- poszłam we wskazanym kierunku. Mam całkiem duży pokój z ogromnymi oknami. Jest praktycznie cały przeszklony -Jak się podoba?- spytał Kuba i odstawił walizki. 
-Całkiem niezły- odparłam. 
-To rozpakuj się, a potem zejdź na dół, to coś zjesz. Bym był zapomniał, tu jest Twoja łazienka. Wiem ile czasu spędzasz w łazience, więc pomyślałem, że będzie lepiej jeśli nie będziesz blokować wspólnej łazienki- 
-Dzięki braciszku- odparłam. Kuba się uśmiechnął i wyszedł. Otworzyłam walizki i zaczęłam się rozpakowywać. Po chwili zadzwonił mi telefon.
-Hej Amanda!- 
-Przyjechałaś już?-spytała entuzjastycznie.
-Tak. Właśnie zaczęłam się rozpakowywać- 
-Rzuć to wszystko! Ubierz małą czarną, szpilki i uderzamy do klubów!- 
-Spoko- 
-Będę u Ciebie za 20 minut. Dasz radę?- 
-No jasne, że tak- 
-No to podaj mi tylko adres, a ja zaraz będę- podyktowałam go jej i się rozłączyłam. Zaczęłam przeszukiwać walizkę, w celu znalezienia mojej ulubionej sukienki. Szybko się przebrałam, chwyciłam buty, telefon, torbę i zeszłam na dół. Kuba właśnie wyszedł z kuchni.
-A Ty dokąd?- spytał, trzymając dwa talerze. 
-Przepraszam Kuba, ale idę się spotkać z Amandą. Dawno jej nie widziałam- odparłam i narzuciłam na siebie kurtkę. 
-Ze mną też się dawno nie widziałaś- odparł Kuba. W tym momencie do domu weszła Agata z Oliwką. Dziecko od razu do mnie podbiegło. 
-Hej mała!- powiedziałam i wzięłam ją na ręce. 
-Wychodzisz?- spytała Agata, zamykając drzwi. 
-Widzisz Kuba? Nie będziesz sam jadł- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Odstawiłam Oliwkę na ziemie i ubrałam buty. Usłyszałam dźwięk klaksonu -Ja idę. Wrócę na pewno późno, więc na mnie nie czekaj- powiedziałam i wyszłam. Przed domem stała taksówka, a obok niej Amanda. Przywitałyśmy się i wsiadłyśmy do samochodu. Jedziemy do, zdaniem Amandy, najlepszego klubu w mieście. Na miejscu się okazało, że rzeczywiście jest dobry. Po pierwsze i najważniejsze: jest dobra muzyka. Nie jakieś pitu - pitu albo inne gówno. Po drugie jest cała masa przystojnych chłopaków. 
-Za Twój przyjazd!- krzyknęła Amanda i wypiłyśmy jednego shot'a. 
-Za ten wieczór!- dodałam po chwili i kolejny shot. Po obaleniu kolejnych kieliszków zaczęłyśmy tańczyć. Od razu pojawił się koło mnie jakiś chłopak. Wydaje mi się, że go kojarzę, ale nie wiem skąd. Podczas tańca delikatnie się o siebie ocieraliśmy, a po chwili on położył ręce na moich biodrach. Postawił mi kilka drinków, po których byłam już kompletnie wstawiona. 
-Pojedźmy do mnie- szepnął mi do ucha, kiedy siedzieliśmy przy barze. Uśmiechnęłam się i wyszliśmy z klubu. 
-Jak masz na imię?- spytałam, bo tak na prawdę nawet nie rozmawialiśmy. 
-Robert- uśmiechnał się. 
-Rzadko spotykane imię w Niemczech- chłopak lekko się zaśmiał. 
-Właściwie to w Dortmundzie mieszkam dopiero od kilku lat. Tak na prawdę jestem Polakiem- spojrzałam na niego zdziwiona. 
-Jesteś z Polski?- odparłam w moim ojczystym języku. 
-Wygląda na to, że Ty też- odparł, a uśmiech nie schodził mu z twarzy -A jak Ty się nazywasz?-
-Jula- 
-Gdzie Twój Romeo?- spytał i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Chyba zgubił drogę- odparłam i pocałowałam go. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Okolica wygląda znajomo, albo tylko mi się zdaje. W końcu nie znam tego miasta za dobrze. Kiedy wysiedliśmy z taksówki, ujrzałam piękny, ogromny dom. 
-Panie przodem- powiedział i ukłonił się. W środku jest jeszcze piękniej.
-Masz na prawdę bardzo fajnie urządzony dom-
-Ale nie zajmujmy się teraz wystrojem wnętrz- odparł i oparł mnie o ścianę. Zaczął mnie całować. Najpierw w usta, potem po szyi. Rozpiął mi zamek od sukienki, a następnie ją zdjął. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. 
*
   Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się spodobał :).
   

sobota, 16 lutego 2013

Prolog

-Kuba, proszę Cię. Ja już nie daję z nią rady- odparła zapłakana babcia. 
-Babciu, nie ma sprawy. Agata zgodziła się ze mną, że najlepiej będzie jeśli Jula zamieszka teraz z nami-
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi w ten sposób pomożesz-

*
   W ten oto sposób znalazłam się tu - w Dortmundzie. Z jednej strony bardzo się cieszę, bo mieszka tu moja przyjaciółka Amanda. Poznałyśmy się kiedyś w Polsce, Amanda przyjechała do mnie na wymianę szkolną. Od razu znalazłyśmy wspólny język. Od naszego pierwszego spotkania minęły już trzy lata, a my do tej pory utrzymujemy świetny kontakt. Zdecydowanie lepszy niż z bratem. Ostatni raz widziałam się z Kubą prawie rok temu - na Euro. Zawsze kiedy przyjeżdżał do domu, mnie nie było. Chociaż prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie byliśmy zżyci. Jakoś nie mogłam złapać kontaktu ani z Kubą, ani z Dawidem. Oni całe życie poświęcili sportowi, a ja nigdy się tym nie interesowałam. To może teraz trochę o mnie. Po pierwsze jestem wielką pasjonatką tatuaży! Uwielbiam zarówno tatuaże jak i piercing. Na razie mam wytatuowane obie ręce, ale planuję też kilka tatuaży na udach i plecach. Chyba się od nich uzależniłam. Jeśli chodzi o piercing, to mam w sumie jedenaście kolczyków. W jednym uchu trzy, w drugim pięć, mam dwa 'hip surface'y', a ostatnio zrobiłam 'smiley'. Żadnego z tatuaży czy kolczyków nigdy nie żałowałam. Oprócz 'oszpecania się' , jak to mówi moja babcia, uwielbiam imprezować. Czasami zaszaleję i wracam kilka dni później. To nie za bardzo podobało się babci, strasznie się wtedy denerwowała. To jest właśnie druga zaleta mojej przeprowadzki do Dortmundu. Kuby często nie ma w domu, więc nawet nie zauważy, że mnie nie ma,  a decyzje Agaty mało mnie obchodzą. Poznałam ją kilka lat temu i dobitnie dałam jej do zrozumienia, że nie obchodzi mnie jej zdanie. Teraz druga strona medalu, ta gorsza. Przez mój wyjazd do Dortmundu, musiałam rozstać się z chłopakiem. Byliśmy razem od ponad roku i nie spodziewałam się, że zakończymy nasz związek tak szybko. Musieliśmy to zrobić, bo miłość na odległość nie istnieje. 

*
   Taki krótki wstęp. Mam nadzieję, że zachęciłam do czytania :) Zajrzyjcie we wszystkie zakładki na górze. Tam znajdziecie wiele ciekawych (chyba :)) materiałów.  
   

piątek, 15 lutego 2013

Informacje

WSZELKIE INFORMACJE DOTYCZĄCE BLOGA
   Jestem Jula, mam 16 lat i jestem zwariowana na punkcie piłki nożnej. Moje ulubione drużyny to Real Madryt <3, Borussia Dortmund <3, Bayern Monachium <3, a ulubieni piłkarze to Sergio Ramos, Sven Bender, Mario Goetze, Viktor Fischer, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Sebastian Boenisch i wiele innych :D. Aktualnie piszę jeszcze jednego bloga, na którego również serdecznie zapraszam: http://covered-in-white.blogspot.com
Ten blog będzie poświęcony Borussi Dortmund, ale nie tylko. Wszystkiego dowiecie się z czasem :)
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie :)
Posty będą pojawiać się  mniej więcej co tydzień. 

Dodatki

WSZYSTKIE PIERDOŁY
Tu będę dodawać zdjęcia np. miejsc lub tzw. OOTD bohaterki :)

Rozdział VIII
OOTD :)


Rozdział VII
OOTD :)


Rozdział V
OOTD :)


Rozdział IV
OOTD:)


Rozdział III
OOTD :)

Rozdział II

OOTD :)

Bohaterowie

KRÓTKIE PRZEDSTAWIENIE GŁÓWNYCH POSTACI


Jula Błaszczykowska(18 l.), główna bohaterka. Siostra znanego piłkarza Kuby Błaszczykowskiego. Jest wielką pasjonatką tatuaży i kolczyków. Zawsze robi to co chce i nie interesują jej konsekwencje jakie z tego mogą wyniknąć. 


Kuba Błaszczykowski (27 l.), brat Julii. Piłkarz Borussi Dortmund oraz reprezentant Polski. To typ, który zawsze poprawia wszystkim humor. Pomimo, że często kłóci się z siostrą, to zawsze stanie po jej stronie. Jego najlepszy przyjaciel to Łukasz Piszczek.


Marco Reus (23 l.) gracz BVB i reprezentant Niemiec. Ma podobne poczucie humoru co Kuba, dzięki czemu ma z nim świetny kontakt. Pomimo, że wyznaje zasadę "siostry przyjaciół się nie tykamy", to nie może przestać myśleć o Julii.  


Robert Lewandowski ( 24 l.) gracz Dortmundu i reprezentant Polski. Niektórzy przylepili mu łatkę podrywacza, jednak od jakiegoś czasu jest zaręczony. Nie specjalnie dogaduje się z Kubą, ale często spędza czas z Julią, a przynajmniej stara się przebywać jak najwięcej w jej towarzystwie. 

Łukasz Piszczek (27 l.) piłkarz grający na pozycji obrońcy w BVB i reprezentacji Polski. Jest największym przyjacielem Kuby. Ma piękną żonę Ewę i córkę Sarę, dla obu mógłby poświęcić życie.  

Amanda Kischer (18 l.) najlepsza przyjaciółka Julii. Poznały się kiedyś na wymianie, a teraz mieszkają ok. 10 km od siebie. Amanda ma dużo pomysłów i najczęściej zanim pomyśli, to już je wykona. 

Mikołaj Konkowski (20 l.). Były chłopak Julii, osoba dla której liczy się tylko dobra zabawa. Nigdy nie myśli o konsekwencjach. To właśnie spodobało się w nim Julii. 

Dougie Poynter ( 25l.) z pochodzenia Brytyjczyk. Od kilku miesięcy, razem z grupką przyjaciół, prowadzi studio tatuażu.