-Mikołaj?-
-No a jak!- nie wierzę. Może wyjaśnię. Mikołaj to mój były chłopak, kiedyś o nim wspominałam. Nie rozmawialiśmy ze sobą od dłuższego czasu, więc jego telefon mnie lekko zaskoczył. Właściwe jest to miła niespodzianka.
-Coś się stało, że dzwonisz?- spytałam entuzjastycznie.
-No właściwie tak, ale spokojnie nic złego- odetchnęłam z ulgą -po prostu przyjechaliśmy do Dortmundu i...-
-Jesteś w Dortmundzie? To znaczy wy? Z kim jesteś?-
-Przyjechaliśmy rano, ja, Adrian i Paula- zaczęłam piszczeć jak szalona. Okazało się, że są tu tylko na dwa dni, no ale zawsze coś. Jak ja ich dawno nie widziałam. Mega za nimi tęskniłam. Kiedyś gadaliśmy, spotykaliśmy, imprezowaliśmy codziennie. To z nimi spędziłam najlepsze chwile moje życia.
-Musimy się spotkać. Gdzie jesteście?- okazało się, że są w pobliżu. Ubrałam się, chwyciłam torbę i wybiegłam z domu.
*
-Jula!!!- chórem krzyknęła cała trójka i rzuciła się na mnie. Ledwo złapałam równowagę.
-Jezu, jak za wami tęskniłam! W końcu można pogadać z kimś normalnym--To gdzie idziemy?- spytała entuzjastycznie Paula.
-Słyszałem, że w "Hovels" można napić się dobrego piwa. Może tam pójdziemy?- zasugerował Adrian.
-To jest na drugim końcu miasta- żeby iść tam na piechotę, to trzeba mieć dużo czasu i dobrą kondycję.
-No a nie możemy pojechać autobusem czy coś?- spytała Paula.
-Autobusy rzadko tam jeżdżą, ale mam lepszy pomysł-
*
Jest tylko jedna osoba, do której samochodów mam swobodny dostęp. Tak, chodzi mi o Roberta. Do tej pory nie oddałam mu kluczy do domu, które mi dał. Dlatego też, jak gdyby nigdy nic, mogę wejść do środka i 'pożyczyć' jego samochód. Zresztą, jest teraz na treningu, więc nawet się nie zorientuje, jeśli zniknie jeden z jego czterech samochodów.
-O kurwa, jakie cacko!- krzyknął z zachwytem Mikołaj i zaczął bliżej przyglądać się czarnemu porsche.
-Do tego się w czwórkę nie zmieścimy, więc sugerowałabym wziąć ten- wskazałam na, stojące w po drugiej stronie garażu, Audi Q7.
-No, ten też nie jest taki zły- dodał entuzjastycznie Mikołaj.
-A opla nie ma?- spytał Adrian, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Dobra, jedziemy?- spytałam, a wszyscy zgodnie przytaknęli.
Chłopaki są już po kilku kolejkach piwa, które im cholernie posmakowało. Ja z Paulą wypiłyśmy w sumie około litra piwa, co jak na mnie jest całkiem sporo. Na co dzień nie gustuje w piwie, no ale z chłopakami nie można nie wypić.
-Dobra, jedziemy do hotelu- zarządziła Paula, kiedy zauważyła, że chłopaki przestają kontaktować.
-Nieee- odparł błagalnym głosem Adrian.
-Wstawaj- próbowałam go podnieść i jakimś cudem, udało mi się -Daj mi kluczyki- zwróciłam się do Mikołaja.
-Dlaczefgo? Ja się czuje bafdzo dobrze...- wybełkotał i potknął się o krzesło. Cudem uniknął upadku -No może jednak masz racje- sięgnął do kieszeni i podał kluczyk.
Łup!
-Debilu, uważaj!- krzyknęłam, kiedy Adrian otwierając drzwi, przypierdzielił nimi o murek.
-Przepraszam- burknął i znowu walnął w to samo miejsce. Teraz na drzwiach jest lekkie wgniecenie.
-Dasz radę prowadzić?- spytała Paula -Mi już trochę świat wiruje-
-Bądź spokojna. A gdzie macie hotel?- Paula podała mi adres i ruszyliśmy.
*
-No rzesz kurwa! Tłumaczyłam Ci, że zasłanianie mi oczu, kiedy prowadzę, nie jest mądrą zabawą!- zaczęłam wydzierać się na Adriana.
-Dobra, jeden samochód więcej czy mniej, nie zrobi mu różnicy- odparł ze stoickim spokojem Mikołaj.
-No właśnie zrobi!-
-Nie jest aż tak źle...- wtrąciła się Paula.
-Nie jest? Ten samochód jest w połowie rozwalony!-
-No dobra, to co zrobimy?- spytała. Chyba tylko do mnie i do niej dociera co się stało. Rozwaliłam samochód Roberta, a te dwa debile siedzą na chodniku i się śmieją.
-Na pewno nie zadzwonię po żadną pomoc-
-No to mamy tylko jedno wyjście- powiedział Mikołaj. Spojrzałyśmy na niego ze zdziwieniem -Po prostu zwiejmy stąd-
-No chyba głupi jesteś. Wtedy dopiero będę mieć przesrane!-
-Albo spróbujmy dojechać tym...- Paula spojrzała na samochód- ...czymś do jego domu i tam zostawmy- ten pomysł wydaje się całkiem logiczny. Wcisnęłyśmy chłopaków do środka. Z trudem udało mi się odpalić, a prowadzić było jeszcze gorzej. Na szczęście udało się dojechać na miejsce ( nie wiem jakim sposobem). W domu nie palą się żadne światła. Jest już wieczór, więc ktoś powinien być w środku. Otworzyłam garaż i wjechałam do środka. Audi to porządny samochód, nie powinien jeździć, a przejechałam nim z 15 km.
-No i udało się!- krzyknęła z zachwytem Paula, kiedy wyszliśmy poza teren posesji.
-Weźcie taksówkę i jedźcie do hotelu. Ja idę do domu- dałam im kila banknotów i poszłam do Marco. Nie mam ochoty z nimi dłużej przebywać... Co ja do cholery zrobiłam?!
Cichutko weszłam do domu.
-Gdzie byłaś? Dzwoniłem do Ciebie, zacząłem się trochę martwić- Marco zaatakował mnie, jak tylko weszłam do salonu.
-Spotkałam się ze znajomymi. Jak trening?- spytałam, w celu zmienienia tematu. Marco zaczął opowiadać jaki to Jurgen dał im wycisk, jak to bolą go teraz wszystkie mięśnie i tak dalej. Mi głowę zaprzątała tylko jedna myśl: Co zrobi Robert? Po długim wywodzie Marco, zrobiłam się mega senna -Wiesz, pójdę się już położyć. Miałam ciężki dzień-
-Spoko, dobranoc- odparł z uśmiechem i włączył powtórkę jakiegoś meczu.
Po na prawdę szybkim prysznicu, wskoczyłam do łóżka.
-Moje nogi...- burknęłam i wzięłam telefon.
"Przepraszam, postaram się to jakoś naprawić, ale będzie ciężko.
Jeśli jeszcze się nie zorientowałeś, to nie długo to zauważysz
i zrozumiesz tego SMS"
Wysłano do Roberta. Mam nadzieję, że rano będę jeszcze żywa i że Robert nie zawiadomi policji. Chociaż wcale bym się nie zdziwiła...
*
Cierpię na brak weny, więc przepraszam. Postaram się to wynagrodzić w następnym rozdziale :)
Ojejku, porobiło się ;/ Mam nadzieję, że Lewy nie pójdzie z tym na policję, jeśli się zorientuje.... Fajny rozdział i w ogóle opowiadanie! :D Pierwszy raz tu komentuję :)) Zapraszam na moje blogi :)
OdpowiedzUsuńmilosc-przyszlosc-futbol.blogspot.com
pilkarze-reczni-na-nieznanej-wyspie.blogspot.com
kochac-i-byc-kochanym.blogspot.com
Pozdrawiam i miłego czytania! :*
Ale Juka narobiła sobie kłopotów :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz <3
zapraszam: marco-ja.blogspot.com