Raz kozie śmierć. Zapukałam w drzwi Kuby i czekałam na reakcję domowników. Mogę się założyć, że Agata zrobi wszystko, żebym tylko znowu się nie wprowadziła. Jeśli już Kuba mi pozwoli znowu z nim zamieszkać, to jego żonka za wszelką cenę będzie chciała mnie wyrzucić. No ale cóż, ja mu żony nie wybierałam, a szkoda... Dźwięk przekręcanego klucza w zamku, drzwi powoli się otwierają, a moim oczom ukazuje się mój brat. Ciężko wyczytać z jego wyrazu twarzy czy jest zadowolony, że mnie widzi, czy wręcz przeciwnie.
-Cześć Kuba- odparłam nieśmiało, co ostatnio często mi się zdarza. Ogólnie od kiedy mieszkam w Dortmundzie stałam się bardziej spokojna i uprzejma. Nie przychodzą mi już do głowy głupie pomysły, no może pomijając rozbicie samochodu Roberta.
-Jesteś ostatnią osobą, której się spodziewałem- zaczął szorstko, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech -Ale jedyną, której obecność sprawi mi tyle radości- w tym momencie zrozumiałam, że Kuba jest najukochańszym bratem pod słońcem. Chyba mówię to po raz pierwszy, tak na prawdę -Wejdź do środka-
-Dzięki- odwiesiłam kurtkę na wieszak i weszłam do salonu. Na kanapie siedzi Agata, a obok niej Oliwka, która bawi się lalką.
-Co Ty tu robisz?!- spytała z wielkim wyrzutem i złością Agata.
-Akurat nie Twoja sprawa. Chciałabym po prostu porozmawiać z bratem-
-Kochanie, mogłabyś zostawić nas samych?- wielce oburzona, wzięła Oliwkę na ręce i wyszła pokoju. Kuba też ulotnił się z pomieszczenia. Usiadłam na kanapie, a po chwili piłkarz wrócił i podał mi szklankę soku.
-Na początku chciałam Cię przeprosić, że byłam wobec Ciebie- nie za bardzo wiem jakiego słowa użyć, żeby określić moje zachowanie.
-Chamska?- podpowiedział Kuba, a ja przytaknęłam głową -Nie ukrywam, że było mi cholernie przykro z tego powodu. Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej, a Ty po prostu robiłaś wszystko, żeby tylko uprzykrzyć mi życie- nie odrywałam wzroku od podłogi, cholernie mi głupio -Popatrz na mnie- chcą nie chcąc, spojrzałam na niego -Próbuję Cię chronić, bo jesteś moją małą siostrzyczką, która jeszcze nie ma pojęcia o wielu sprawach. Chciałbym tylko, żebyś zrozumiała, że nikt nie chce dla Ciebie źle-
-No może oprócz Twojej żony...- burknęłam półgłosem.
-Ona też się o Ciebie martwi. Może tego nie okazuje, ale na prawdę bardzo nalegała, żebym do Ciebie zadzwonił. Ja jednak upierałem się przy swoim, mimo że bardzo tęskniłem-
-To- lekkie zawahanie -Mogę tu z powrotem zamieszkać?-
-To chyba oczywiste, że tak- przytuliłam go. Od dawna nie rozmawialiśmy tak 'szczerze', zawsze były to krótkie rozmowy albo po prostu kłótnie. Tak na prawdę od kiedy Kuba mieszka w Dortmundzie, kontakt nam się urwał. Straciliśmy tę relację, która łączyła nas przez całe dzieciństwo. Jak byłam jeszcze małym brzdącem, Kuba był idealnym, starszym bratem. Tak na prawdę zostałam wychowana przez niego i babcię. Mamy nawet nie pamiętam, bo kiedy miałam niespełna pół roku, ojciec ją zamordował. Przez to wychowywałam się również bez taty, który został skazany na 15 lat. Ostatni raz widziałam go na jego pogrzebie... Smutne, ale prawdziwe -A gdzie są Twoje rzeczy?-
-No u Marco, a gdzie mają być?- wzrok Kuby mówił wszystko. Kompletnie zapomniałam, że on nic nie wie. Nie ma pojęcia, że przez ostatnie dni mieszkałam z Marco.
-Ale Ty z nim nic nie ten...-
-Nie! Marco to tylko znajomy- przynajmniej ja tak go traktuje. Kuba odetchnął z ulgą.
-No to chodźmy do niego, musimy zabrać Twoje rzeczy- wstaliśmy z kanapy - A przede wszystkim mu podziękować za przenocowanie Ciebie-
*
Jak dobrze znowu spać w swoim, najwygodniejszym łóżku świata. Nie uwierzycie, ale wspólnie zjedliśmy kolacje. Mówiąc 'wspólnie' mam na myśli siebie, Kubę, Oliwię i o dziwo Agatę. Ten dzień zdecydowanie różnił się od wszystkich dni spędzonych w Dortmundzie do tej pory. Ciesze się, że coś się zmienia, że ja się zmieniam. Wydaje mi się, że teraz wszystko będzie prostsze.
Czas zacząć realizować ciąg dalszy mojego planu. Punkt pierwszy zrobiony, więc czas na zajęcie się drugim. Mianowicie szukaniem pracy. Jak tylko zjadłam śniadanie, poleciałam do sklepu po jakieś gazety codzienne i zabrałam się za czytanie rubryki dla bezrobotnych. Pomimo, że jest niesamowicie dużo ofert, żadna nie jest stworzona dla mnie. Albo praca na budowie, albo sprzedawca, albo kelnerka.
-Opiekunka do zwierząt- szepnęłam do siebie. To może być nawet ciekawe.
-Znalazłaś coś dla siebie?- spytał Kuba i usiadł, z filiżanką kawy, przy stole.
-No coś niby jest, ale nie wiem czy się nadaje-
-A co takiego?- wziął łyka kawy.
-Praca jako opiekunka do zwierząt-
-Ty i Twoje podejście do tych biednych istot- spiorunowałam go wzrokiem-No co? Nie pamiętasz jak przez Ciebie zaginął nam pies, kot i dwie papugi? Nie wspomnę o zabiciu czterech rybek-
-To nie była moja wina!-
-No rzeczywiście, w sumie same mogły się nakarmić, prawda?- nie znoszę, kiedy mi to wypomina. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale wtedy coś rzuciło mi się w oczy. 'Studio tatuażu poszukuje wykwalifikowanego pracownika. Jeśli jesteś pasjonatem/ pasjonatką tatuaży i masz w sobie coś z artysty, zadzwoń'. Przecież to praca idealna dla mnie. Po pierwsze kiedyś pracowałam w takim studiu i było genialnie, po drugie kocham tatuaże. Zresztą kilka z tych, które są na moim ciele, wykonałam własnoręcznie. Chwyciłam telefon i wybrałam numer.
-Dzień dobry, studio 'Sin Skin' w czym mogę pomóc?- usłyszałam mega podniecający głos mężczyzny.
-Ja w sprawie ogłoszenia- po kilku minutowej rozmowie, umówiłam się z Dougiem (tak ma na imię chłopak) na spotkanie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jeśli dostane tę robotę, będę najszczęśliwszą osobą pod słońcem.
Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam, a najlepsze jest to, że nie wiem czego się boję. W sumie to tylko rozmowa o pracę. Bez niej też dam sobie radę, to znaczy Kuba mi pomoże, więc co mi za różnica.
-Ty jesteś Julia?- spytał mnie wysoki chłopak. Oniemiałam z wrażenia. Jest wprost boski! Ma jasnobrązowe włosy, przepiękne oczy i genialne tatuaże na ręce. Ideał!
-Tak- odparłam nieśmiało. Boże, po raz pierwszy od nie wiem jak dawna, ktoś mi się aż tak spodobał.
-Wejdźmy do środka. Trochę mi o sobie opowiesz- weszliśmy do kawiarni.
Jak się później okazało, Dougie nie jest Niemcem (co dało się poznać po jego akcencie). Urodził się w Anglii, a do Dortmundu przeniósł się kilka miesięcy temu. W Anglii grał na basie w jakimś zespole. Studio prowadzi z grupką znajomych (z tymi samymi, z którymi założył zespół), a że tylko on i jeszcze jeden kolega mają jakiekolwiek pojęcie o tatuowaniu, potrzebują jeszcze jednego pracownika. Dlatego w gazecie pojawiło się ogłoszenie. Po ponad godzinnej rozmowie, poszliśmy do studia, w którym najprawdopodobniej będę pracować. Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni...
*
Dzisiaj taki 'spokojny' rozdział. Wiem, mało piłkarzy, ale bądźcie cierpliwi :) Zdjęcie nowego bohatera, już w galerii.