wtorek, 5 marca 2013

"Będę o 13, zjemy na mieście"

   Kolejny deszczowy dzień w Dortmundzie, jednak tym razem jest prawdziwa ulewa. Amanda na szczęście mnie przenocowała tą jedną noc. Niestety jedzie w odwiedziny do swojej rodziny i nie mogę u niej dłużej zostać. Wyszłam od niej około godziny szesnastej, ale zamiast do domu, poszłam do... Roberta. Sama sobie się dziwie, że wybrałam akurat tą opcję, ale to chyba lepsze niż spotkać teraz Kubę. Założę się, że gdyby mnie zobaczył, od razu by zabił. Ponieważ nie mam pieniędzy na taksówkę ani autobus, musiałam iść na piechotę. Zanim zapukałam, lekko się zawahałam. Czy aby na pewno dobrze robię? Pewnie on potraktował to jako przygodę na jedną noc i chyba ja też powinnam tak zrobić. Wziął mój numer tylko po to, żeby mieć kolejny do swojej kolekcji. Kiedy już chciałam się wycofać, Robert otworzył drzwi.
-Jula? Co Ty tu robisz?- nie odpowiedziałam, po prostu się w niego wpatrywałam. Krople deszczu spływają mi po policzkach. Jestem całkowicie przemoczona i zmarznięta -Wejdź- odparł szybko. Zaprowadził mnie do salonu, po czym zniknął. Po chwili znowu stał koło mnie. Podał mi jedną ze swoich koszulek. Po ubraniu jej, czułam się jak w sukience. 'Koszulka' sięga mi do kolan. Usiadłam na kanapie, a Robert podał mi kubek gorącej herbaty z cytryną i usadowił się koło mnie.
-Mam do Ciebie pytanie- powiedziałam, wciąż trzęsąc się z zimna.
-Hmm?-
-Mogłabym się u Ciebie na trochę zatrzymać?- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Uśmiechnął się.
-Oczywiście, jak długo będziesz potrzebować- okrył mnie kocem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego i od razu poczułam jak ciepło powoli rozchodzi się po moim ciele.
   Resztę dnia poświęciliśmy rozmowie, a dokładniej poznaniu siebie. Najpierw Robert opowiedział trochę o sobie, a potem ja. Pominęłam wątek braci, bo nie ma ochoty dzisiaj o nich rozmawiać, a w szczególności o Kubie. Wiem, że na pewno teraz się o mnie martwi, ale ja nie chcę, albo po prostu nie mam odwagi, stanąć z nim twarzą w twarz.
-Mogę?- spytałam, wskazując na laptopa.
-Jasne- chcę wysłać sms do Kuby, żeby przypadkiem nie zawiadamiał policji o moim zniknięciu. Jako, że nie mam telefonu, wysyłam mu wiadomość z bramki internetowej -Może obejrzymy jakiś film?- zaproponował Robert. Kiwnęłam głową.
-Może zrobię jakiś popcorn?-
-W szafce nad kuchenką powinno być jeszcze kilka paczek- poszłam do kuchni i wyjęłam jedno opakowanie, po czym włożyłam je do mikrofalówki -Znalazłem!- krzyknął i podniósł triumfalnie płytę.
-Cieszę się- powiedziałam z uśmiechem.
-Chcesz coś do picia?-
-A co masz do zaoferowania?- podszedł do mnie i objął w talii.
-Bardzo dużo- odparł i pocałował mnie.
-Chodziło mi raczej o jakieś napoje- zaśmiałam się.
-A ja Ci nie wystarczam?- położył dłonie na moich pośladkach.
-No wiesz...- włożyłam mu ręce pod koszulkę i zaczęłam krążyć w okolicach jego łopatek. Robert uśmiechnął się zawadiacko i znowu nasze wargi stały się jednością. Delikatnie włożył mi język do ust i zaczął bawić się moim. Całkowicie zapomniałam o całym świecie, w tym momencie liczy się tylko on. Pozbawił mnie koszulki i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i po chwili sam się na mnie usadowił. Nieporadnie rozpięłam mu guzik od spodni i w mgnieniu oka leżały już na podłodze. Zaczął mnie całować najpierw po szyi, po czym schodził coraz niżej. Zgrabnym ruchem ściągnął mi stanik i w ten sposób zobaczył mnie w pełnej okazałości. Zresztą nie po raz pierwszy.
   Po kilku godzinach rozkoszy wróciliśmy do salonu z zamiarem obejrzenia filmu. Poszłam do kuchni i wyjęłam z mikrofali całkowicie zimny popcorn.
-O nie! Zimnego nie będę jadł!- wykrzykiwał oburzony Robert, a ja wybuchłam śmiechem.
-Zrobię nowy- wydusiłam przez śmiech i sięgnęłam do szafki po kolejne opakowanie.
   Kiedy rano się obudziłam, Roberta już nie było. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Na blacie leżała kartka: "Będę o 13, zjemy na mieście". Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam wziąć kąpiel. Jakoś przeszła mi ochota na kawę.
   Po gorącej kąpieli uświadomiłam sobie, że nie ma żadnych, czystych ubrań. Ubrałam się w jedyne ciuchy jakie tu mam, wzięłam klucze od domu i poszłam do Kuby. Liczę na to, że go nie ma. Po cichutku otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam jedną z większych torebek i zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy. Na biurku leżał telefon, który od razu schowałam do kieszeni. Czemu on go nie schował, tylko położył na wierzchu? Nie rozumiem. Nagle usłyszałam płacz Oliwki. Czyli jednak ktoś jest w domu.
-No już spokojnie- powiedziała Agata. Mam nadzieję, że uda mi się wymknąć niezauważona. Spakowałam jeszcze podstawowe kosmetyki i jak najciszej się dało, zeszłam po schodach.
-Oliwka, gdzie idziesz?- w tym momencie zza ściany wyłoniła się Agata -Co Ty tu robisz?- spytała lekko zszokowana.
-Biorę swoje rzeczy- odparłam.
-Gdzie Ty byłaś? Wiesz, że Kuba się martwi-
-Nie ma potrzeby- odparłam szorstko. Już otwierałam drzwi, gdy Agata zablokowała mi drogę wyjścia -Puść mnie- zignorowała mnie i wyjęła telefon.
-Zobaczymy co powie Kuba- chyba jest śmieszna, że będę tu na niego czekać -Cześć kochanie, zgadnij kto nas odwiedził. Twoja siostrzyczka. Postaram się. No czekam- w tym momencie długo się nie zastanawiając, pobiegłam w kierunku werandy, wybiegłam do ogrodu i przeszłam przez płot. Agata nie ma szans mnie dogonić. Kiedy znalazłam się po drugiej stornie ogrodzenia, odetchnęłam z ulgą. Znowu jestem bezpieczna.
   Kiedy po minutowym biegu dotarłam do domu Roberta, od razu przebrałam się w czyste ubrania. Jest 12.30, więc mam jeszcze chwilę. Podeszłam do regału z książkami i wybrałam coś 'lekkiego'. Tak się wciągnęłam, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł Robert.
-Gotowa?- usłyszałam koło ucha. Tak się wystraszyłam, że spadłam z kanapy. Wywołało to u chłopaka atak śmiechu.
-No kurwa zabawne- Robert podał mi rękę i pomógł wstać.
-Ładnie wyglądasz- pocałował mnie -Chodź, bo mamy zarezerwowany stolik-
-A gdzie tak właściwie jedziemy?- spytałam, ubierając buty.
-Tajemnica-
   Po krótkim czasie, znaleźliśmy się pod jakąś restauracją. Prawdę mówiąc jestem pierwszy raz w tej części miasta. Robert otworzył mi drzwi.
-Zapraszam- powiedział wskazując drzwi budynku. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
-Dzień dobry, czy mają państwo rezerwację?- spytał kelner ze sztucznym uśmiechem.
-Tak, nazwisko Lewandowski- odpowiedział Robert. Mężczyzna zaprowadził nas do jednego ze stolików i podał nam karty.
-Kiedy już państwo wybiorą, proszę mnie zawołać-
-A z jakiej to okazji?- spytałam, kiedy kelner odszedł.
-Tak bez okazji. Za to po obiedzie jedziemy na zakupy-
-Po co?-
-Musisz sobie kupić jakąś sukienkę na wieczór- odparł z uśmiechem. Boję się, co on znowu wymyślił.
*
   W końcu napisałam :D Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że tyle trzeba było czekać. 

1 komentarz:

  1. Jak ja lubię buntowniczki xDDD
    więcej takich akcji ;)

    OdpowiedzUsuń